Włoska prowincja nie jest już tak słodka, jak kiedyś. Biednieje w oczach. Mnóstwo pustych domów, a hotele za ćwierć ceny prześcigają się w ofertach.
W dwie godziny, dopłynęliśmy do Pozzallo promem z Valletty. Nasza willa przerosła oczekiwania: marmurowe posadzki, kuchnia wielkości naszego londyńskiego mieszkania, trzy sypialnie, prysznic pod którym można się zagubić... Cena - trzydzieści euro za dobę!
W kawiarniach pustki. Dopiero wieczorem zbierają się ludzie. Przychodzą grupami i siadają razem, przekrzykując się nad stołami. Kawa €1,50. Ciastko za euro. Ze sklepu wychodzimy z prowiantem na dwa dni i wydajemy mniej niż dwadzieścia jednostek europejskich.
Rano pociąg do Neapolu. Wolę Sycylię w wielkomiejskim wydaniu. Przynajmniej tak myślę.