Hebiusowi - mojemu wiernemu i jedynemu komentatorowi, składam życzenia wszystkiego, co najlepsze w jego świecie i żeby mu się wiodło tak, jak sobie tego życzy. Twoje zdrowie Darku.
A tak na marginesie, ten blog miał być zupełnie ukryty, dla mnie lub dla tych, z najbliższego kręgu, jednak net jest tak rozległy, że wystarcza się nie reklamować, aby przepaść w otchłani nadmiaru bajtów... Czyta go kilkanaście osób, po cichu więc jest tak, jak miało być. Nie trzeba się ukrywać.
Tak zwane święta 2021 okazały się bardzo udane i mimo tego (lub właśnie dlatego) że świąt zupełnie nie obchodziliśmy, było magicznie: wigilię przebalowaliśmy z podpitą Drag Queen. Śpiewaliśmy z całą salą wcale nieświąteczne pieśni i było słodko. Potem zmienialiśmy lokale i ledwo wróciliśmy do domu.
Pierwszy dzień świąt i połowę drugiego wylegiwaliśmy się w łóżku, to znaczy w prowizorycznym barłogu w salonie, na materacu, na którym ustawiliśmy małe stoliki z jadłem. Oglądaliśmy filmy i jedliśmy, od czasu do czasu donosząc coś z kuchni. Żadna potrawa nie była związana z tradycją świąt. I w końcu, gdy nam się znudziło, poszliśmy na dwie butelki wina do okolicznych pubów.
To był cudny czas.