Przejdź do głównej zawartości

Budapeszt. Życie nocne.














Nie od dzisiaj wiadomo, że media piszą bzdury, co tak naprawdę powinno być karane. Jeżdżąc po świecie widzimy, jakich spustoszeń dokonał strach, produkowany przez rządy (mające w tym interes) i rozsiewany przez media (trzepiace na tym kasę).

Tymczasem wjechaliśmy do Budapesztu zwyczajnie, zrobiliśmy zakupy, zameldowaliśmy się w wynajętym apartamencie i poszliśmy do knajpy. Nikt niczego nie sprawdzał (szczepień, paszportów, testów) i niczego nie nakazywał (dystansowania się, noszenia masek i innych nienaturalnych zachowań). Gdyby w mediach nie pierdolili o jakimś wirusie i wzrostach zachorowań, to co piszę, nie miałoby sensu.

Mamy piękną pogodę. Chyba zaczęła się tu wiosna, bo w dzień temperatura sięgała osiemnastu stopni. Rano, po śniadaniu, poszliśmy na wódkę a potem na słoneczny spacer czystymi ulicami węgierskiej stolicy. 
Potem pracowałem, siedząc przy piecu kaflowym, ogrzewającym cały apartament.

A życie nocne? Bo prawie zapomniałem napisać. Wszędzie mnóstwo ludzi, knajpy kwitną, restauracje pękają w szwach a pálinka* leje się wszędzie po równo.

*Palinka rodzaj owocowej wódki produkowanej tradycyjnie w krajach Kotliny Panońskiej. Produkowana jest z owoców lub ich wytłoczyn: śliwy, gruszy, jabłoni, moreli, czereśni lub morwy. Zawartość alkoholu dochodzi do 70%, w zależności od tego, czy była destylowana raz lub dwa razy.

Popularne posty z tego bloga

Patong. Trudny dzień.

Od rana próbuję poskładać się emocjonalnie. Trzy miesiące temu zacząłem własną terapię wychodzenia z traum i krzywd, jakich doświadczyłem w dzieciństwie. Ma to pośredni związek z moimi kolejnymi studiami (psychoterapia) i książką, nad którą pracuję (sprawdzam teorię w praktyce). Bezpośrednio zaś jest związane z moimi rodzicami, rodziną i różnego rodzaju zdarzeniami z dzieciństwa. Ostatnio przerabiałem nieobecność ojca w swoim życiu. No i właśnie... Rano zadzwoniła mama. Powiedziała to, co miałem w snach i co ciągnęło się za mną, jak cień - niemożliwe do odczepienia. Przyszły wyniki ojca, między innymi tomografii, którą miał wczoraj. Nie ma już dla niego żadnej nadziei. Rak jest w takim stadium i w tak wielu miejscach, że żadne leczenie nie miałoby sensu. Teraz zaatakował mózg i szybko się rozprzestrzenia. Guzy na móżdżku pozbawią go wzroku i niedługo później uniemożliwią swobodne poruszanie się. Niestety wiem jak takie rzeczy wyglądają, jak postępują i jak długo trwają. Dlaczego jestem...

A dzisiaj nie o nas.

Z cyklu "muszę, bo się uduszę".  Prawie nigdy nie wyrażam poglądów politycznych, ale dzisiaj to zrobię, bo męczy mnie "jedyna i słuszna" narracja ciasnych umysłowo, smutnych ludzi, którzy w życiu prywatnym dorobili się nieudanych rodzin, traum i depresji. Zastanawiam się, czy są zwyczajnie tępi i pozbawieni empatii, czy mszczą się na innych za własny ból dupy? Emigracja Spójrzmy na Londyn. Setki tysięcy ludzi wyszło na ulice, bo mają dość pieprzonej różnorodności : emigrantów, którzy żyją z zasiłków i tych, którzy latają z maczetami po ulicach. I jeszcze jednego mają dość - kneblowania! Bo w obecnych czasach "słodkiej poprawności językowej"  nie wolno powiedzieć, że czarny zabił, napadł, albo dokonał przestępstwa. W UK nie upublicznia się rasy przestępców. Ale ludzie mają oczy. Na Tootingu gdzie mieszkałem przez dekadę, w każdym tygodniu ktoś kogoś mordował. I nigdy, przez te wszystkie lata nie była to biała osoba. Brytyjczycy przegłosowali wyjście z Unii...

Pogrzeb ojca

Pogrzeb ojca miał miejsce w sobotę, ostatniego dnia listopada. Urnę z prochami dostarczono przed południem do kościoła „na górkach”, miejscu, w którym w dzieciństwie bawiłem się z rówieśnikami. To były piękne, zielone tereny, które niestety zostały przekształcone i zniszczone przez kościół, który wzniósł ogromną bryłę świątyni. Brat oraz bratowa mamy przyjechali z Katowic i wraz z Michałem, moim bratem, udali się na ceremonię. Przybyła niemal cała rodzina, w tym także osoby, których obecności się nie spodziewano. Ceremonia rozpoczęła się od piosenki „My Way”, zaśpiewanej przez przyjaciela taty, a następnie wystąpił zaprzyjaźniony chór, którego głosy podobno „rozsadzały fundamenty”. Cała ceremonia trwała nieco mniej niż godzinę. Po jej zakończeniu wszyscy udali się na cmentarz, gdzie panował spory chaos – liczba samochodów znacznie przewyższała liczbę miejsc parkingowych. Ostatecznie wszyscy zebrali się nad grobem, w którym spoczywają rodzice mamy: dziadek Jasiu i babcia Irena. To właśn...