Urodziny się udały, goście stawili się w całości i obrzucili mnie prezentami, Marcin zrobił pyszną sałatkę z tuńczyka, która o dziwo naprawdę smakowała naszym znajomym.
Dwa litry whisky delikatnie mówiąc starczyły, do tego stopnia, że jeden kolega zgubił klucze do motoru, a drugiego na noszach wnosiliśmy do taksówki nad ranem. Klucze na szczęście odnalazły się w kieszeni tego, który iść nie umiał i dzisiaj w porze śniadania motor został uruchomiony i odebrany z naszego podwórka.
Nowe półwiecze stoi otworem. No to idę.