Kathmandu na szczęście mało się zmienia, choć podczas lockdownu wyremontowano tu część budynków, zrobiono drogi i nie ma już gigantycznych dziur, powstałych podczas wcześniejszego trzęsienia ziemi.
Życie wróciło na dawne tory. Nie ma już strasznego wirusa, jest tylko zwykły - ten sam. Mówi się tu jednak, że Chiny znów zamknięte, bo jakaś zaraza ich kosi i padają jak muchy. Napisałem do moich znajomych, ale żaden nie odpisał (może padli?). Granice w każdym razie zamknięte.
A my się meblujemy. Mieszkanie potrzebuje lekkiej renowacji. Na razie wywietrzyliśmy każdy kąt, kupiliśmy kilka mebli i kwiatów, które nie bardzo lubią być w środku i chyba będziemy musieli je dać na taras.
Większość czasu spędzamy od stupą, medytujemy w świątyniach, a ja dodatkowo pracuję wieczorami. Trochę to stresujące, bo internet się zawiesza i wczoraj trzykrotnie rozłączył mi się zoom. W końcu przełączyłem się na telefon i używając komórkowego netu dociągnąłem spotkanie do końca. Wyszło dobrze, ale ja lubię jak wszystko działa lepiej.
Zdjęcie zrobione kilka metrów od naszego mieszkania. Młodzież skzkolna, po zajęciach kupuje kukurydzę.