Przyjechaliśmy do Darjeelingu 27 grudnia. Pociąg z Gaji, przybył punktualnie, jak w Szwajcarii. To niesamowite, ale nie spóźnił się nawet minuty. To znaczy przyjechaliśmy do New Jalpaiguri I stamtąd podjechaliśmy w góry jeepem.
Nasz hotel (nowy budynek, jak tu byliśmy ostatnio, nie istniał i nawet w planach go nie było) okazał się wygodny, ciepły i zaopatrzony we wszystko, czego potrzeba. Ciepłą wodę mamy przez cały czas, co jest wyjątkowe w tym stanie. Ogromna większość hoteli nie dysponuje ogrzewaniem, a ciepłą wodę donoszą za dodatkową opłatą, w małym wiaderku.
W styczniu jest tu chłodno, dlatego zapłaciłem 500 euro za dwa tygodnie pobytu, bo jestem za stary na niewygodę. Tak w ogóle to nie wiem, czemu ludzie odkładają wszystko na starość. Mnie już jakąkolwiek niewygoda przeszkadza...
Przyjechaliśmy tu z Eliasem. Rudowłosym Niemcem, z Bawarii. Właśnie skończył 18 lat i postanowił podróżować, aż wyda to co uzbierał do tej pory. Z tego co wiem, ma niewiele, jakieś 8000 euro, więc jak będzie oszczędzał, w Azji starczy mu na 6-8 miesięcy. No chyba, że naprawdę przypnie pasa, to może i na rok.
Miał jechać do Varanasi, ale pogadał ze mną, zmienił plany, zerwał z dziewczyną dzwoniąc do niej i przyczepił się do nas. Płakał dwa dni, a teraz wydaje się szczęśliwy. Chociaż... miał kowida lub coś podobnego, leczyłem go, następnie jak mu przeszło, złapał sraczkę i ogólnie prawie zszedł. Przekonałem go do antybiotyków i leków przeciw pasożytniczych, no i powoli mu przeszło. Ale szczerze mówiąc mam go już dosyć. Musimy się jakoś odseparować, nie niszcząc kontaktu.