Bycie mentorem ma swoje niewątpliwe zalety. Cieszę się, że stałem się nim w wieku dojrzałym, kiedy... no właśnie zastanawiam się co napisać: "swoje już wiem", czy "mam wyjebane"? A może jedno i drugie?
Ostatnio dużo czytam (słucham). Wybieram książki, wyłącznie takie, które sprawiają mi przyjemność. Inspirują mnie osoby, które osiągnęły duchową wolność. Nie trzeba do tego religii. Myślę, że na pewnym etapie, nikt nie może być naszym guru. W pewnym momencie rozwijamy się do wewnątrz. Tam nikt nie ma dostępu. Przynajmniej mieć nie powinien.
Gdy otrząsamy się z traum, one już nie wracają. Gdy się to stanie, co co nas przytłaczało wydaje się nierealne. Ale nie ma sensu się nad tym zastanawiać. Stajemy się latawcem, który leci w przestworza, nie mając sznurka. Uczucie wolności wcale nie rozpiera. Jest naturalne i tak oczywiste, że można je tylko przeżywać w spokoju. To, że się kiedyś rozbijemy, jest również zgodne z cyklem przemian. Nie ma nad czym rozmyślać.
Dzisiaj w Gangtoku obchodzone są urodziny Ramy. Ludzie chodzą z pomarańczowymi chorągwiami, śpiewają, piją, puszczają muzykę (każdy inną). Kobiety wystrojone w sari, nieco podchmielone śmieją się na mój widok. Rodzaj flirtu, choć nie wiedziały by co zrobić, gdybym ten flirt odwzajemnił.