Gdy jedziemy do Gdyni, Marcin mówi że jedziemy "do domu". Ja zupełnie tak nie myślę ani o Trójmieście, ani o Polsce, ani o żadnym innym miejscu na ziemi.
Szkoda że to wcielenie przyszło na świat tak wcześnie, kiedy jeszcze podróże między galaktyczne nie są możliwe. Teraźniejsze ja nadawałby się na przestrzenne wojaże, bez żadnej przynależności do kogokolwiek i czegokolwiek. W sumie nic straconego, jako buddysta wierzę w reinkarnację. Kolejne "ja" być może będzie miało szansę na takie wycieczki.
Póki co, nieco odpoczywam. Mam zdecydowanie dosyć ludzi i z tego powodu chodzę sobie sam i słucham książek. Pogoda sprzyja takiej rozrywce, bo nie jest za gorąco, ani za zimno; słońce świeci i szum morza i wiatr od niego - uspokajają.
Jeśli chodzi o lekturę, to kończę drugą trylogię o Virionie, Ziemiańskiego. Pierwsza trylogia opowiada o jego młodości, drugą o sile wieku, a trzecia (niestety istnieje dopiero pierwszy tom) o schyłku życia. Nie zaczynam ostatniej części, bo pewnie zostanie ukończona za dwa, może nawet trzy lata. Na szczęście książki są tak pisane, że można je zostawić luk czytać w innej kolejności. Ten sam autor napisał wpierw "Achaję" - również trylogię. Tytułowa bohaterka, w jej kwiecie wieku spotyka sędziwego Viriona i walczy z nim na śmierć i życie. Kolejna seria książek z tej serii to "Pomnik cesarzowej Achai". Pięć grubych tomów - przeczytałem wszystkie. Akcja dzieje się tysiąc lat po wydarzeniach opisanych w Achai i Virionie (tym jeszcze nie opublikowanym). Sam autor obiecuje napisać "powieść X", która wszystko zepnie w jedną, logiczną całość. Czekam...