Przejdź do głównej zawartości

Kathmandu. Codzienność.

Wstaję rano o 6:45. Nie muszę, ale tak się budzę. Niektórzy ludzie po przebudzeniu potrzebują trochę poleżeć, powyciągać się lub "dossać cyca". Ja leżeć nie znoszę i jak to czasami Marcin mówi: "wyrywa mnie z łóżka". Wypijam ciepłą szklankę wody z dodatkiem z octu jabłkowego, załatwiam się i wychodzę pod Stupę. Muszę tylko przejść ulicę, aby znaleźć się na placu na którym stoi po Boudhanah.

Robię 27 kor, czyli okrążeń wokół budowli, powtarzając mantrę mojego idama, czyli Białej Tary. Jest to żeńska forma Buddy, o białej karnacji, symbolizująca czystość i współczucie. Siedzi w pozycji lotosu, co oznacza spokój. Ma siedem oczu: dwa na twarzy, jedno na czole oraz po jednym na każdej dłoni i stopie, co symbolizuje jej zdolność dostrzegania cierpienia. Jej ręce są skierowane w gestach błogosławieństwa i współczucia, a w jednej z rąk trzyma lotos, symbolizujący czystość i oświecenie. W buddyzmie wszystkie formy buddów mają charakter symboliczny a nie osobowy. Nie są to postaci które patrzą na nas, a raczej energia która manifestuje się aby wywołać z podświadomości odpowiednie skojarzenia i energie. W największym uproszczeniu można przyrównać to do wizualizacji cytryny, w celu wywołania ślinotoku (⁠ʘ⁠ᴗ⁠ʘ⁠✿⁠).


Gdy przychodzę do domu Marcin jest już gotowy do wyjścia, wtedy rozmawiamy i ewentualnie planujemy wieczór. Gdy Marcin wychodzi ja biorę prysznic a potem pracuję. Znowu piszę książkę więc spędzam więcej czasu przed komputerem, zazwyczaj do kolacji, którą mamy w zwyczaju ja dać razem w lokalnych restauracjach. Później oglądamy seriale, albo robimy korę. W okolicach 22:00 wypijam kawę z miodem w lokalnej knajpce. Uroczy chłopiec stara się jak może żeby mi smakowała. 

Późny wieczór spędzamy razem ale osobno, robiąc swoje rzeczy które lubimy kropka wtedy oglądamy własne seriale, które nie zainteresowałyby drugiej strony albo czytamy książki. Marcin zazwyczaj chodzi spać koło północy, a ja nieco później. Spać mogę tylko wtedy, kiedy poczuje taką potrzebę kropka gdy nadejdzie muszę się natychmiast położyć, ponieważ jeśli ten moment minie, mogę w ogóle nie spać.


Komentarze

  1. Acha. tekst dyktowany, ale bez korekty. Kropka :)

    Kawy z miodem bym nie wypił. Nawet herbata z miodem średnio mi smakuje.
    27 okrążeń stupy - dobre dla nóg, ale to jednak dużo czasu zajmuje. Katolicyzm od swoich wyznawców wymaga mniej czasochłonnych rytuałów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na starość robię się coraz bardziej religijny.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Patong. Trudny dzień.

Od rana próbuję poskładać się emocjonalnie. Trzy miesiące temu zacząłem własną terapię wychodzenia z traum i krzywd, jakich doświadczyłem w dzieciństwie. Ma to pośredni związek z moimi kolejnymi studiami (psychoterapia) i książką, nad którą pracuję (sprawdzam teorię w praktyce). Bezpośrednio zaś jest związane z moimi rodzicami, rodziną i różnego rodzaju zdarzeniami z dzieciństwa. Ostatnio przerabiałem nieobecność ojca w swoim życiu. No i właśnie... Rano zadzwoniła mama. Powiedziała to, co miałem w snach i co ciągnęło się za mną, jak cień - niemożliwe do odczepienia. Przyszły wyniki ojca, między innymi tomografii, którą miał wczoraj. Nie ma już dla niego żadnej nadziei. Rak jest w takim stadium i w tak wielu miejscach, że żadne leczenie nie miałoby sensu. Teraz zaatakował mózg i szybko się rozprzestrzenia. Guzy na móżdżku pozbawią go wzroku i niedługo później uniemożliwią swobodne poruszanie się. Niestety wiem jak takie rzeczy wyglądają, jak postępują i jak długo trwają. Dlaczego jestem...

Osaka. Tajfun, którego nie było.

Śmiercionośny i niezwykle silny tajfun, który miał przejść nad Japonią i ją zdemolować, widocznie... no właśnie co? Zrezygnował?  Przez nieistniejący tajfun, kolejny fake news pokłóciłem się z kolegą! Po przesłaniu mi zdjęć z rzekomego kataklizmu i linków opisujących "cierpienie setek tysięcy poszkodowanych" stwierdził, że nie jestem teraz w Japonii i celowo wprowadzam "kolejną dezinformację". Dla niego Reuters jest wyrocznią, a słowo w mediach święte. No i właśnie. Tak teraz funkcjonuje świat. Szczerze mówiąc, gdy dowiedziałem się o nadchodzącym tajfunie (z zagranicznych mediów, bo w Japonii o tym nie mówili), postanowiłem włożyć dokumenty i pieniądze do plecaka, na wypadek ewakuacji. Wiatr miał zrywać fundamenty! Później wiedziałem zdjęcia ludzi bez dachu nad głową. Tysiące. Dziesiątki tysięcy. Samoloty miały być wstrzymane a pociągi przestać kursować.  Dziwiłem się jednak, że co 5 minut widzę z balkonu lądujące samoloty i zasuwające pociągi po moście. Poszedłem ...

Pogrzeb ojca

Pogrzeb ojca miał miejsce w sobotę, ostatniego dnia listopada. Urnę z prochami dostarczono przed południem do kościoła „na górkach”, miejscu, w którym w dzieciństwie bawiłem się z rówieśnikami. To były piękne, zielone tereny, które niestety zostały przekształcone i zniszczone przez kościół, który wzniósł ogromną bryłę świątyni. Brat oraz bratowa mamy przyjechali z Katowic i wraz z Michałem, moim bratem, udali się na ceremonię. Przybyła niemal cała rodzina, w tym także osoby, których obecności się nie spodziewano. Ceremonia rozpoczęła się od piosenki „My Way”, zaśpiewanej przez przyjaciela taty, a następnie wystąpił zaprzyjaźniony chór, którego głosy podobno „rozsadzały fundamenty”. Cała ceremonia trwała nieco mniej niż godzinę. Po jej zakończeniu wszyscy udali się na cmentarz, gdzie panował spory chaos – liczba samochodów znacznie przewyższała liczbę miejsc parkingowych. Ostatecznie wszyscy zebrali się nad grobem, w którym spoczywają rodzice mamy: dziadek Jasiu i babcia Irena. To właśn...