Przejdź do głównej zawartości

Pokhara. Wakacje.

W resorcie Majestic Lake Front Hotel czuję się jak na wakacjach. Basen, spa, masaże i jedzenie godne najlepszych restauracji - dawno czegoś takiego nie doświadczyłem. Nie wziąłem nawet komputera, żeby nie kusić losu ◉⁠‿⁠◉

Obudziłem się o 4:10 z myślami, że nie będę miał z czego zapłacić rachunków. Tak działa uzależnienie.

Jutro rano jedziemy do Mustangu. Dzisiaj zrobimy zakupy spożywcze, bo tam w górach nie ma wielu produktów. Są za to lokalne jabłka i wiele jabłkowych przetworów. Podobno nawet wino z nich robią. Jednak czym dalej w głąb krainy, tym mniej wszystkiego. Powyżej 4000 m. n.p.m. jest już tylko skalna pustynia (byliśmy już w Himalajach wiele razy na takich wysokościach i wiemy jak to może wyglądać).

Mustang jest jednak bardzo drogi. Nepalczycy korzystają (wykorzystują sytuację?), jak mogą. Mam nadzieję, że chociaż kasę z tych opłat przeznaczają na pożyteczne cele.

Pozwolenie na wjazd (ceny na parę) to 4025 złotych. Jeep na cztery dni 2411 złotych. Przewodnik (my skorzystaliśmy, choć nie jest obowiązkowy) 425 złotych. Do tego trzeba doliczyć koszty wstępu, hoteli i jedzenia. Czym dłużej, tym taniej wychodzi stawka dzienna. Nie chcę jednak zostawać dłużej, bo często po kilku dniach mam objawy choroby wysokościowej.

Plan na dzisiaj: wyprawa na lokalne wzgórza, odwiedzenie Pagody Pokoju i Shivy.

Popularne posty z tego bloga

Patong. Trudny dzień.

Od rana próbuję poskładać się emocjonalnie. Trzy miesiące temu zacząłem własną terapię wychodzenia z traum i krzywd, jakich doświadczyłem w dzieciństwie. Ma to pośredni związek z moimi kolejnymi studiami (psychoterapia) i książką, nad którą pracuję (sprawdzam teorię w praktyce). Bezpośrednio zaś jest związane z moimi rodzicami, rodziną i różnego rodzaju zdarzeniami z dzieciństwa. Ostatnio przerabiałem nieobecność ojca w swoim życiu. No i właśnie... Rano zadzwoniła mama. Powiedziała to, co miałem w snach i co ciągnęło się za mną, jak cień - niemożliwe do odczepienia. Przyszły wyniki ojca, między innymi tomografii, którą miał wczoraj. Nie ma już dla niego żadnej nadziei. Rak jest w takim stadium i w tak wielu miejscach, że żadne leczenie nie miałoby sensu. Teraz zaatakował mózg i szybko się rozprzestrzenia. Guzy na móżdżku pozbawią go wzroku i niedługo później uniemożliwią swobodne poruszanie się. Niestety wiem jak takie rzeczy wyglądają, jak postępują i jak długo trwają. Dlaczego jestem...

Pogrzeb ojca

Pogrzeb ojca miał miejsce w sobotę, ostatniego dnia listopada. Urnę z prochami dostarczono przed południem do kościoła „na górkach”, miejscu, w którym w dzieciństwie bawiłem się z rówieśnikami. To były piękne, zielone tereny, które niestety zostały przekształcone i zniszczone przez kościół, który wzniósł ogromną bryłę świątyni. Brat oraz bratowa mamy przyjechali z Katowic i wraz z Michałem, moim bratem, udali się na ceremonię. Przybyła niemal cała rodzina, w tym także osoby, których obecności się nie spodziewano. Ceremonia rozpoczęła się od piosenki „My Way”, zaśpiewanej przez przyjaciela taty, a następnie wystąpił zaprzyjaźniony chór, którego głosy podobno „rozsadzały fundamenty”. Cała ceremonia trwała nieco mniej niż godzinę. Po jej zakończeniu wszyscy udali się na cmentarz, gdzie panował spory chaos – liczba samochodów znacznie przewyższała liczbę miejsc parkingowych. Ostatecznie wszyscy zebrali się nad grobem, w którym spoczywają rodzice mamy: dziadek Jasiu i babcia Irena. To właśn...

Trójmiasto. Piątek 13-tego.

  Trochę ostatnio za dużo jadłem. Wakacje są fajne, gdy człowiek nie ma ograniczeń, ale nabiera się ciała. Jestem za stary, żeby się katować. Liposukcja laserowa zmniejszyła obwód w pasie i przywróciła ustawienia fabryczne. Poza tym, miałem przygody. Ponieważ jadę do Wrocławia (o tym za chwilę), a potem do Ustronia (o tym za dwie chwile), wyszedłem z domu z wielką walizką i plecakiem.  W Gdańsku skorzystałem z automatycznej przechowalni. Wszystko włożyłem do skrzynki, przeczytałem regulamin, zapłaciłem i zamknąłem na kluczyk, który włożyłem do portfela (wszystko w tej właśnie kolejności).  Po zabiegu, zaraz przed przyjazdem pociągu, włożyłem kluczyk, zamek zrobił "klik" i drzwiczki się otworzyły. W środku niczego nie było. Ani wielkiej walizki, ani laptopa z całym moim dorobkiem i danymi z firmy, ani innych ważnych rzeczy. Ktoś wziął wszystko. Świat się zatrzymał. W takich sytuacjach nigdy się nie denerwuję, tylko działam. Rozejrzałem się i stwierdziłem, że jest kamera, p...