Siedzę pod wielką Stupą Bodnath. Jest wieczór, ostatni w tym roku, w Kathmandu. Jutro wylatujemy na ponoć złote piaski Goa. Przy pomyślnych wiatrach będziemy tam przed jutrzejszą północą. Od nowego domu dzielą nas dwa przejazdy taksówkami i dwa loty. Będziemy patrzeć z wysokości na ziemię. Póki co, patrzę z ziemi, w czarne niebo, z małą ilością widocznych gwiazd. Przywykliśmy do ich widoku, są czymś oczywistym, choć nie jesteśmy w stanie ogarnąć ich umysłem. Dlatego nawet się nad tym nie zastanawiamy. Niektórzy próbują. Snują hipotezy. Przekonują innych swoimi obliczeniami, których i tak nikt nie rozumie. Nikt niczego nie pojmuje.
Piję kawę z miodem. Nauczyłem się odczuwać ten smak w Nepalu. Tutaj mi smakuje, tak samo jak poranna herbata z masłem i solą. Ktoś kiedyś powiedział, że trzeba taką herbatę potraktować jak zupę i wtedy smakuje. Szczególnie z plackiem, takim pomiędzy naleśnikiem i racuchą. Jest trochę gumowa, ale ja lubię. Lubię tu wiele rzeczy. Teraz na przykład czuję kadzidła, głównie sandałowe i palone masło, bo tutaj zamiast wosku, do lampek używa się masła. Kiedyś zjadłem na nim jajecznicę. Nie wiedziałem, że nie jest do jedzenia. Teraz jestem mądry i potrafię odróżnić masło jadalne od ofiarnego. Tak samo odróżniam Nepalczyków i wiem, z której są kasty i skąd mniej więcej pochodzą. Potrzebowałem dwudziestu lat, żeby to ogarnąć. A wszechświata nie ogarniam. Tak jak siebie.
Nie wiem czego chcę. Jednego dnia wydaje mi się, że będę szczęśliwy, gdy kupię psa, kozę i domek z sadem. Wyobrażam sobie nas w kuchni, takiej drewnianej, z dużym stołem i wieloma ziołami wiszącymi w rogu. Widzę nas przygotowujących potrawy, robiących weki. Dużo słoików stoi na półkach. Pies szczeka... Gdybym miał taki domek, nie podróżowałbym po świecie. Czy byłbym szczęśliwy? Przecież nie potrafię usiedzieć w jednym miejscu dłużej niż kwartał. Widzę się w tylu miejscach. Kiedyś pewna wróżka przyrównała mnie do róży pustyni. Podobało mi się. Bez korzeni. Ale czy taka wysuszona, turlająca się kula jest szczęśliwa? Jak spotkam, to zapytam.
Mogę sobie dużo rzeczy wyobrazić, ale ciebie robiącego weki i jeszcze czerpiącego z tego satysfakcję - w życiu! To jest w sumie tak kurewsko nudne zajęcie, że być pewnie po pierwszym dniu uciekał z takiego domku :D
OdpowiedzUsuńMój drogi. Jest we mnie osobowość domatora i introwertyka. Uwierz.
Usuń