Do indyjskiego raju można przylecieć z Polski już za 2500 złotych, jeśli potrafi się szperać w Internetach. Najlepszym okresem jest czas od października do lutego włącznie. Marzec jest zbyt gorący dla wielu osób, 15 kwietnia oficjalnie kończy się sezon turystyczny, a większość miejsc zostaje zamknięta. Koniec sezonu związany jest z szalonymi temperaturami, które w ostatnim czasie od połowy kwietnia przekraczają +50°C w cieniu, w ciągu dnia.
Goa, to najmniejszy stan w Indiach. Znajduje się tu wiele uroczych miejscowości, czym bardziej oddalonych na południe, tym spokojniejszych. My wybraliśmy Palolem, gdzie można odpocząć, skorzystać z ajurwedyjskich masaży i napić się dobrej kawy lub wina. Plaże są tu czystsze niż w Japonii, a jedzenie dostosowane do europejskich wymagań.
Miesięczny pobyt kosztuje około 12 tysięcy złotych, co jest wyjątkowo przystępne. Można taniej, ale wtedy trzeba się nagimnastykować i jeść w jadłodajniach dla lokalsów, nie pić wina i nie korzystać z masaży. Wtedy chyba nie warto tu jechać.
Mieszkamy w domku z tarasem. AC chodzi od czasu do czasu, bo jest bardzo wydajne i po pięciu minutach robi się zbyt chłodno (nie po to przyjechaliśmy do tropikalnych krain, żeby marznąć). W dzień temperatura dochodzi do 37°C, w nocy spada do przyjemnych+25°C. Za dwa tygodnie będzie cieplej. Zostajemy tu do świąt wielkanocnych, zaraz po nich jedziemy do Delhi.
U mnie w nocy musieli przygrzać w centralnym, bo temperatura w pokoju podniosła się do 24 stopni. Wstałem pól przytomny, z ciężką głową. Na Goa bym się pewnie szybko przekręcił.
OdpowiedzUsuńWszyscy mają tutaj klimatyzację a wieczory są przyjemne. Dałbyś radę.
OdpowiedzUsuńOoo, już jakieś dane, przelot dla jednej osoby (dziś) pewnie 3 klocki. Pobyt miesięczny może nie, bo ten pociąg, ale zbieram pytania na @ i tam doślę.
OdpowiedzUsuńBaltazar221.