Poszliśmy na długi spacer, z Gdyni do Sopotu.
Rano zrobiłem żurek z białą kiełbasą i później poszedłem pochodzić w deszczu, po lesie ze słuchawkami na uszach. Książka wciągnęła mnie na tyle, że uparłem się skończyć.
Gdy przyszedłem, o 15:05, sąsiad postanowił urozmaicić nam niedzielne popołudnie i zaczął wiercić w ścianie. Huk był taki, że po wielu przekleństwach rzuconych przez okno (tak, aby to kutas usłyszał), poszliśmy, tym razem wspólnie, na kolejny spacer. Do miejsca dotarliśmy na kolację. Zjedliśmy ją w ulubionym Niebieskim Pudlu i wróciliśmy taksówką do domu (bo niestety chmura się oberwała i ulewa nie chciała przejść).
Wieczorem pracowałem do północy, nagrywając wykłady na kolejne dni, a później zacząłem oglądać serial Fringe (sypiam bardzo mało, dlatego mogę nocne godziny wykorzystać na tego rodzaju zajęcia).