Wróciliśmy do Stambułu. W końcu wiosna. Błękitne niebo i prawie dwadzieścia stopni, podczas dnia. Noce ciągle chłodne. Zamierzaliśmy jechać dalej, do Gruzji, ale drugie mieszkanie w którym mieliśmy się zatrzymać oddano uchodźcom z Ukrainy, pomyśleliśmy więc, że nie będziemy ryzykować bezdomności, albo konieczności zatrzymania się w hotelu pięciogwiazdkowym. Jutro zrobimy losowanie lub burzę mózgów i zdecydujemy, co dalej. Póki co cieszymy się wiosną. Dzisiaj załatwiam kilka spraw, Marcin zaś wybrał się do kliniki stomatologicznej, na konsultację. W momencie gdy piszę te słowa, Kot gada z profesorem i ustala cenę implantów. Aż się boję... Teraz, gdy już trochę poznałem Stambuł widzę, że transport jest dość skomplikowany. Przemieszczając się z punktu A do punktu B, musiałem jechać tramwajem, promem i autobusem. W drugą stronę wskoczyłem na statek i podjechałem do stacji, z której podjechałem metrem. Czasowo wyszło na to samo.
Zamiast szukać smaków z dzieciństwa, lepiej odkrywać nowe i iść kierunku słońca, dopóki nie zamienisz się w popiół. Telomery mają określoną długość, ale i tak lepiej skręcić kark tańcząc, niż czekać w uśpieniu na ostatni, możliwy podział komórek. Nie musisz rozumieć, a ja tłumaczyć...