Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2022

Hel. Początek Polski.

Jakaś nostalgia pojawiła się w moim sercu. Najpierw kupiłem wielki wisior: połączenie węgla i bursztynu (północ z południem, dwa kamienne symbole Polski itd.), następnie zacząłem we wszystkim doszukiwać się połączeń z dzieciństwem (smaki, zapachy) i w końcu kupiłem mieszkanie, choć nie zamierzam w Polsce mieszkać... Zakolegowalismy się ze sprzedawcą bursztynów. Brodaty chłopak ze wschodu. Te wszystkie rozmowy, prawie codzienne, coraz głębsze, prowadzące w końcu do mojej najbliższej sercu książki "Nad Niemnem". Marzą mi się pola uprawne, zsiadłe mleko i chyba nieco inne czasy (coś, co dawno przeminęło). Mam nadzieję, że nie odwali mi kompletnie i nie stanę się rolnikiem (choć coraz częściej pojawia mi się w myślach wizja domku, otoczonego łąkami).  Hel będę wspominać ciepło i z nostalgią. Cisza i lasy. Szum morza i kilometry bezludnych plaż. Piękne wschody i zachody słońca...

Hel-Gdynia. Zakupy.

Na Helu cudnie, poza nim zbierają się chmury. Temperatura oscyluje w granicach 20°C, więc chłodno jak dla mnie.  Jedziemy do Gdyni w sprawach inwestycyjnych i mam nadzieję, że zakończymy wyprawę sukcesem. I jeszcze na żurek i placki ziemniaczane. Ostatnio odkryliśmy Pyrę, czy jakoś tak i wszystko bardzo nam smakowało. A na Hel wracamy wieczorem statkiem, lub pociągiem, jeśli się nie wyrobimy do 16. Wada pociągu jest to, że droższe się permanentnie spóźniają, a osobowe czekają na te opóźnione. 

Malbork. Powrót do przeszłości.

W lipcu 1987 roku umarł mój wujek Wiesiek. Zaraz po pogrzebie, pojechałem do Malborka, zaopiekować się Cudkiem, psem-półsierotą. Wdowa po wujku, ciotka Henia pojechała wtedy do Częstochowy, spokojna o psa. Dla mnie był to fajny okres i wstęp do wolności, jaką daje niezależność. Przypadek sprawił, że pojawiła się okazja pracy w budce z kiełbaskami. Znałem już wtedy dość dobrze język niemiecki i po próbnym dniu okazało się, że świetnie sobie radzę z niemieckimi klientami. Zarabiałem mnóstwo pieniędzy i dostawałem naprawdę ogromne napiwki. To był naprawdę świetny czas.  Kolejnego lata znów wymieniłem się z ciotką i spędziłem miesiąc wakacji w Malborku, zabierając ze sobą moje dwie przyjaciółki - Glancki. Imprezy były legendarne i duch, który prześladował jedną z dziewczyn mrozi krew w żyłach do dnia dzisiejszego. To było dziwne... Teraźniejszość: Malbork wyłaniał. Centrum jest czyste, kolorowe i pełne turystów. Dość mało tu jednak restauracji. Zamek wygląda tak jak wcześniej, zmieniły...

Sopot. Na bogato.

Przypłynęliśmy do Sopotu na koncert Steczkowskiej. Najpierw do Gdyni, gdzie załatwiliśmy kilka ważnych spraw (między innymi umówiliśmy się na oglądanie mieszkań na inwestycje), a potem kolejką SKM do hotelu. Udało mi się też dostać do fryzjerki, starszej pani, która naprawdę zrobiła mi fajna fryzurę. A to bardzo ważne. A teraz, oczekując na koncert, napawamy się pogodą i atmosferą. Sopot jak zwykle na bogato. Rokoko i ceny kosmiczne.

Hel. Powyżej oczekiwań.

Na Helu przywitał nas deszcz i porywisty wiatr, ale zaraz później się wypogodziło. Kolejne dni były i są słoneczne, a temperatura idealna. Wypożyczyliśmy dwa rowery i codziennie pokonujemy nimi ponad 30 kilometrów, rewelacyjnie rozplanowanymi ścieżkami rowerowymi. Najszersza biegnie wzdłuż całego Półwyspu Helskiego, równolegle do ulicy, ale w lesie. Inne rozgałęziają się tak, żeby móc dotrzeć do ciekawych miejsc historycznych (militarnych) i na plażę. Piasek jest miękki i czysty, a plaże do wyboru: z ludźmi i wakacyjnym hałasem (w Chałupach, Jastarni, Juracie) lub prawie bezludne (na Helu i pomiędzy miejscowościami). Lasy zdrowe, pełne jagód i grzybów, można się tam położyć na miękkim mchu i patrzeć w błękitne niebo. Mieszkamy na Helu. Miasteczko jest idealne. Mnóstwo kawiarni, restauracji i wakacyjnych atrakcji, z których najlepsza to knajpa Hello, w której codziennie odbywają się koncerty. Wczoraj wysłuchaliśmy jakiegoś początkowego piosenkarza, którego śpiew, po trzeciej karafce win...

Warszawa. Praca, praca, praca...

Pracuję już dwa tygodnie bez żadnej przerwy. Zaczynam czuć zmęczenie. Zaczynam dzień o 7 i kończę o 23 lub później, przez cały czas będąc w fazie nadaktywnosci. Wiem, że jestem niepowtarzalny pod tym wzgledem, ale zmęczenie u mnie przejawia się coraz mniejsza tolerancją na słabości innych... Ludzie zadowoleni. To ważne. Przekazuję I'm tyle wiedzy, że nie tylko oni ale i ja jestem zdziwiony.

Warszawa. Praca.

Utknąłem na Wilanowie na ponad dwa tygodnie. Od 9-19 każdego dnia będę prowadził warsztaty. Ponad stu pięćdziesięciu studentów będzie uczestniczyć na wielu kursach. Kocham swoją pracę. Ojciec podobno lepiej. Po kilku(nastu?) transfuzjach krwi odżył, ale nie wypuścili go ze szpitala. Obserwują i wydają się nie rozumieć o co chodzi. Nie oni pierwsi i nie ostatni...