Przejdź do głównej zawartości

Trójmiasto. Piątek 13-tego.

 


Trochę ostatnio za dużo jadłem. Wakacje są fajne, gdy człowiek nie ma ograniczeń, ale nabiera się ciała. Jestem za stary, żeby się katować. Liposukcja laserowa zmniejszyła obwód w pasie i przywróciła ustawienia fabryczne.

Poza tym, miałem przygody.

Ponieważ jadę do Wrocławia (o tym za chwilę), a potem do Ustronia (o tym za dwie chwile), wyszedłem z domu z wielką walizką i plecakiem. 

W Gdańsku skorzystałem z automatycznej przechowalni. Wszystko włożyłem do skrzynki, przeczytałem regulamin, zapłaciłem i zamknąłem na kluczyk, który włożyłem do portfela (wszystko w tej właśnie kolejności). 

Po zabiegu, zaraz przed przyjazdem pociągu, włożyłem kluczyk, zamek zrobił "klik" i drzwiczki się otworzyły. W środku niczego nie było. Ani wielkiej walizki, ani laptopa z całym moim dorobkiem i danymi z firmy, ani innych ważnych rzeczy. Ktoś wziął wszystko. Świat się zatrzymał. W takich sytuacjach nigdy się nie denerwuję, tylko działam. Rozejrzałem się i stwierdziłem, że jest kamera, po chwili odnalazłem telefon do właściciela i zadzwoniłem.

- Proszę zajrzeć do szafek obok - powiedział rozbawiony - codziennie ktoś tak robi!

Ja pierdolę (muszę przekląć). Aż tak jestem zmęczony pracą, żeby robić takie rzeczy? To nie ja! No ale już w klinice powiedziałem, że chcę "kluskę", zamiast kurtkę. I stałem i czekałem, a one patrzyły. A potem mówiliśmy, że one też w sumie kluskę by zjadły, ale liposukcja droga. Początki demencji? Zdarza się u osób wybitnych. Jestem wybitny?

Wróćmy do szafki. Tak. Włożyłem wszystko do B4. A potem nie sprawdzając zapłaciłem i zamknąłem B6 (obok). Moje rzeczy leżały nie zamknięte, a ja zapłaciłem za ochronę powietrza. Ludzie stali się uczciwi, albo CCTV robi swoje.

Jadę do Wrocławia na egzamin. Studiuję psychoterapię (moje kolejne studia, nie umiem przestać). Mam dodatkowo obowiązkowy zjazd. W niedzielę zaś jadę do sanatorium w Ustroniu. Na 15 dni. W tym czasie nie będę pracował i kontaktował się z ludźmi. Muszę odpocząć, bo z nadmiaru spraw zacząłem się gubić.

Marcinowi przerwa też ma posłużyć do zastanowienia się nad jego przyszłością. Przez ostatnie 4 lata non stop podróżujemy. Właśnie przestaliśmy. Trzeba znów rozłożyć obowiązki na dwie osoby. 

Ma prawo wybrać kraj, gdzie chce pracować lub otworzyć firmę. Jeśli nie wybierze jakiegoś szalonego kraju, dostosuję się do wyboru i tam zapuszczę korzenie i kupię kota. Tak. Chcę kota. Myślę, że nastał na niego czas i przestrzeń.



Popularne posty z tego bloga

Patong. Trudny dzień.

Od rana próbuję poskładać się emocjonalnie. Trzy miesiące temu zacząłem własną terapię wychodzenia z traum i krzywd, jakich doświadczyłem w dzieciństwie. Ma to pośredni związek z moimi kolejnymi studiami (psychoterapia) i książką, nad którą pracuję (sprawdzam teorię w praktyce). Bezpośrednio zaś jest związane z moimi rodzicami, rodziną i różnego rodzaju zdarzeniami z dzieciństwa. Ostatnio przerabiałem nieobecność ojca w swoim życiu. No i właśnie... Rano zadzwoniła mama. Powiedziała to, co miałem w snach i co ciągnęło się za mną, jak cień - niemożliwe do odczepienia. Przyszły wyniki ojca, między innymi tomografii, którą miał wczoraj. Nie ma już dla niego żadnej nadziei. Rak jest w takim stadium i w tak wielu miejscach, że żadne leczenie nie miałoby sensu. Teraz zaatakował mózg i szybko się rozprzestrzenia. Guzy na móżdżku pozbawią go wzroku i niedługo później uniemożliwią swobodne poruszanie się. Niestety wiem jak takie rzeczy wyglądają, jak postępują i jak długo trwają. Dlaczego jestem...

Pogrzeb ojca

Pogrzeb ojca miał miejsce w sobotę, ostatniego dnia listopada. Urnę z prochami dostarczono przed południem do kościoła „na górkach”, miejscu, w którym w dzieciństwie bawiłem się z rówieśnikami. To były piękne, zielone tereny, które niestety zostały przekształcone i zniszczone przez kościół, który wzniósł ogromną bryłę świątyni. Brat oraz bratowa mamy przyjechali z Katowic i wraz z Michałem, moim bratem, udali się na ceremonię. Przybyła niemal cała rodzina, w tym także osoby, których obecności się nie spodziewano. Ceremonia rozpoczęła się od piosenki „My Way”, zaśpiewanej przez przyjaciela taty, a następnie wystąpił zaprzyjaźniony chór, którego głosy podobno „rozsadzały fundamenty”. Cała ceremonia trwała nieco mniej niż godzinę. Po jej zakończeniu wszyscy udali się na cmentarz, gdzie panował spory chaos – liczba samochodów znacznie przewyższała liczbę miejsc parkingowych. Ostatecznie wszyscy zebrali się nad grobem, w którym spoczywają rodzice mamy: dziadek Jasiu i babcia Irena. To właśn...