Pracuję ciężko, po 10-12 godzin. Potem szaleję, jak to ja. Nie znoszę spać i odpoczywać. Uważam to za stratę czasu.
Warszawa nie przypomina tej, z wiadomości telewizyjnych. Ludzie są fajni i dużo się dzieje. Kluby pękają w szwach, w restauracjach brakuje miejsc i nie ma żadnych idiotycznych restrykcji.
Tańczyłem ze zmieniającymi się grupami osób do trzeciej, wypiłem dwie butelki czerwonego wina i, gdy obudziłem się o 6:30, miałem dobry humor i poszedłem biegać. A gdy się pociłem przemierzając Marszałkowską i okolice Pałacu Kultury, ludzie się do mnie uśmiechali.
Warszawa da się lubić.