Wszystko w Neapolu jest podobne do chaotycznych miast indyjskich: wąskie, brudne uliczki, ludzie spędzający czas grupkami gdzie popadnie,walające się śmieci i wszędzie wiszące pranie.
Z tym praniem, to chyba jakaś tradycja, bo nawet wystrój niektórych restauracji to właśnie wiszące, kolorowe majty i staniki.
Jedzenie dobre. Zjedliśmy fantastyczną pizzę na lunch i spaghetti z małżami na kolację. Aperol spritz przed każdym posiłkiem i wino w trakcie. Sycylijskie czerwone, nieco kwaśne, leje się tu strumieniami. Na koniec podają limonette - słodkie cudo 34% alkoholu. Na haju miasto nie jest brzydkie. Wszystko zmienia się rano i trzeba pić.