Sweet focia z rana, pół godziny po przebudzeniu - ostatnia w Warszawie. Tylko ja nie mam maski, reszta nosi najczęściej sprane, zmechacone lub zwyczajnie brudne. Oczywiście na brodach, co potwierdza moje przypuszczenia dotyczące zidiocenia społeczeństw.
Warszawa dalej mi się podoba, choć jest cholernie droga. Za podcięcie włosów w Old Blade Barbers na Wilczej 28, zapłaciłem trzy stówy. Fryzjer jednak przeszedł moje oczekiwania i wyszedłem uskrzydlony. Polecam. Śniadanie: kawa na mleku owsianymi, kanapka i croissant to wydatek 70 złotych, a za obiad z lampką wina wychodziło mi średnio 150-200 złotych. Kawa w Starbucksie 20 złotych. I tak dalej. Dzienny budżet to minimum czterysta złotych, jeśli nie planuje się zaszaleć wieczorem.