Od powrotu do Londynu z służbowej podróży, pracowałem. Udało mi się skończyć autorską mapę stóp i nanieść poprawki, z którymi żaden grafik sobie nie poradził. Jestem z siebie dumny. Poza tym chorowałem na Covid, który przywlokłem z Polski. Na szczęście test pozytywny wyszedł mi dopiero później, a samo chorowanie skończyło się na katarze i lekkim osłabieniu, które już minęło. Osoby niezaszczepione i ich rodziny miały podobne symptomy, z dodatkowymi atrakcjami: bólem głowy i gorączką. Wszyscy już wyzdrowieli. Przypominam, że z powodu tego przeziębienia wprowadzono segregację obywateli, domowe areszty, oraz przeróżne formy nacisku i zastraszania na całym świecie. Zabawa trwa.
A w Londynie mamy słońce i plus piętnaście. Za 10 dni mam szkolenie w Warszawie, a potem jedziemy z Marcinem na urlop (na którym ja będę musiał pracować online). Rozważamy przeprowadzkę, przynajmniej tymczasową, ale jeszcze nie wiemy gdzie. Póki co będziemy się rozglądać. Przychylnym okiem patrzymy na Gruzję, ale prawdę poznamy dopiero wtedy, gdy tam pomieszkamy. Póki co wynająłem mieszkanie na trzy miesiące w Tbilisi od kwietnia, a do tego czasu będziemy się chyba włóczyć (oby tylko było ciepło).