Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2022

Kathmandu. Urodziny Aema-K'u.

Jeden z najfajniejszych klubów w zachodnim Kathmandu obchodził wczoraj swoje urodziny. Jedzenie a la carte było wyśmienite. Marcin zamówił sobie egzotyczną golonkę z frytkami i piwem, a ja smażony boczek z sałatą i skrzydełka kurczaka. Istny miss masz na dachu świata w miejscu wyglądającym jak Mykanos.  Jest wczesne lato. Temperatury są bardzo przyjemne, od 25 do 38 stopni Celsjusza. Pada okazjonalnie, nie dłużej niż przez kilka minut. Noce są ciągle znośne, ale to niebawem się zmieni. Maj będzie bardzo ciepły, a czerwiec upalny (bez porównania do skali polskiej). Pracuję trzy razy w tygodniu wieczorami, oraz dwa razy  w ciągu dnia. 20 godzin tygodniowo. Marcin spontanicznie przejął obowiązki domowe, choć wiele ich nie ma. Ale sprząta i robi pranie, oddając rzeczy do pralni raz w tygodniu. Stołujemy się raczej w restauracjach, choć zdarzyło nam się coś gotować.  Kupujemy dużo warzyw i owoców, tybetańskie chlebki, ręcznie ubijane masło i dżemy. Bardzo dobre z owoców, z któ...

Kathmandu. Wielkanoc.

Dużo się ostatnio dzieje. Ledwo wyrabiamy się że świętowaniem. Ale przynajmniej wiemy, że polska kuchnia jest uwielbiana na dachu świata. Brytyjskie rzeczy zupełnie nie. Chyba nikt na świecie nie lubi mdłych potraw. Święta przeszły nam w dość leniwej atmosferze. Świętowaliśmy urodziny Buddy, a później Wielkanoc. Oba święta złączone pełnią księżyca, tym razem niezwykłą, bo różową (choć różu dopatrzeć się nie mogliśmy).

Kathmandu. Odpoczynek.

Mieliśmy iść w góry z Sanjeebem, ale o sylwestrze był przemęczony, dodatkowo jego pracownik (i również nasz kolega) zniknął na dwa dni, imprezując do kilkurazowych zgonów i zmartwychwstań. Tak więc nie miał wyjścia i musiał pracować za dwóch. Zresztą Nepalczycy to bardzo pracowity naród, do tego stopnia, że zabijają się pracą. Rzadko kiedy, ktokolwiek ma tu wolne.  Postanowiliśmy pójść do lasu. Kathmandu leży w kotlinie i jest otoczone terenami zielonymi, wznoszącymi się coraz wyżej i wyżej, aż na dach świata. Znalezienie spokojnego miejsca okazało się proste, tak więc łaziliśmy po iglastych lasach, górach i dolinach, wdychając słodki zapach drzew i napawając się ciszą. Kilka razy napotkaliśmy zapomniane stupy lub niewielkie, hinduskie kapliczki. To było naprawdę niesamowite doznanie. Wieczorem razem z innymi świętowaliśmy Buddha Jayanthi - narodziny, śmierć i paranirwanę* Buddy. Weszliśmy na sam wierzchołek stupy Boudhanath i sypiąc ryżem, powtarzaliśmy mantry.

Kathmandu. Sylwester w kwietniu.

Uwielbiam świętować, gdy jest ciepło. Wczoraj zakończył się rok 2078 i wkroczyliśmy w Nowy Rok 2079, pijąc szampana, wino i śpiewając piosenki. A nad ranem zjedliśmy pizzę "Cztery pory roku", z czego jedna była częścią rybną (◎o◎). Sanjeeb podwiózł nas pod mieszkanie taksówką i prawie się pobiliśmy, bo chciałem zapłacić. Dla niego byłoby to dyshonorem (bo to on pojazd zamówił). Co kraj, to obyczaj. Szczęśliwego Nowego Roku 2079. Jesteśmy w przyszłości (。♡‿♡。)

Kathmandu. Urodziny.

Urodziny się udały, goście stawili się w całości i obrzucili mnie prezentami, Marcin zrobił pyszną sałatkę z tuńczyka, która o dziwo naprawdę smakowała naszym znajomym.  Dwa litry whisky delikatnie mówiąc starczyły, do tego stopnia, że jeden kolega zgubił klucze do motoru, a drugiego na noszach wnosiliśmy do taksówki nad ranem. Klucze na szczęście odnalazły się w kieszeni tego, który iść nie umiał i dzisiaj w porze śniadania motor został uruchomiony i odebrany z naszego podwórka. Nowe półwiecze stoi otworem. No to idę.

Kathmandu. Rocznica rodziców.

Rocznicę ślubu rodziców obchodziliśmy dosyć hucznie, oni wewnątrz częstochowskiego mieszkania, a my na tarasie z powodu ciepła. Wypiliśmy ponad pół litra whisky, gadając o wielu rzeczach, z czego niczego nie zapamiętałem. A my się meblujemy. Kupiliśmy sobie dwa ogromne, naścienne płótna, kwiaty: żywe i sztuczne (te ostatnie do dekoracji), wróżki (będą nas pilnować - widać je w drzwiach) oraz girlandy z jednorożców, które wybrał Marcin i zawiesił w moim gabinecie, gdzie pracuję i prowadzę zoomy. No i tyle. Okropnie bolą mnie ramiona, nie wiem czy po siłowni, czy po jeździe na motorze...

Kathmandu. Życie codzienne.

Kathmandu na szczęście mało się zmienia, choć podczas lockdownu wyremontowano tu część budynków, zrobiono drogi i nie ma już gigantycznych dziur, powstałych podczas wcześniejszego trzęsienia ziemi. Życie wróciło na dawne tory. Nie ma już strasznego wirusa, jest tylko zwykły - ten sam. Mówi się tu jednak, że Chiny znów zamknięte, bo jakaś zaraza ich kosi i padają jak muchy. Napisałem do moich znajomych, ale żaden nie odpisał (może padli?). Granice w każdym razie zamknięte. A my się meblujemy. Mieszkanie potrzebuje lekkiej renowacji. Na razie wywietrzyliśmy każdy kąt, kupiliśmy kilka mebli i kwiatów, które nie bardzo lubią być w środku i chyba będziemy musieli je dać na taras.  Większość czasu spędzamy od stupą, medytujemy w świątyniach, a ja dodatkowo pracuję wieczorami. Trochę to stresujące, bo internet się zawiesza i wczoraj trzykrotnie rozłączył mi się zoom. W końcu przełączyłem się na telefon i używając komórkowego netu dociągnąłem spotkanie do końca. Wyszło dobrze, ale ja lubię...