Na targu pojawiło się LICZI, jedno z naszych ulubionych owoców. Kupiłem dwa kilogramy (razem z gałązkami) i zjadłem większość, wypatrując klientki z tarasu. Gdy przyszła, też trochę zjadła i jeszcze poskubala śliwek, bo bardzo dobre w tym roku.
Na podwórku u sąsiada orzechy kokosowe prawie gotowe do zbiorów i malutkie, lekko kwaśne banany już prawie żółte. W przyszłym tygodniu będą ścinać i sprzedawać na naszej ulicy.
A my czekamy na Antenę, za cztery dni przyleci do nas na kilkanaście dni. Miejmy nadzieję, że monsun będzie dla niej łaskawy.