Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2023

Batumi. Miasto kosmos.

Nie wiem, gdzie te herbaciane pola. Albo jakieś nostalgiczne miejsca. Przepadły. Zamiast tego nadmorski, gruziński kurort oferuje pełnię rozrywek i kosmiczne przyjemności. Z jednej skorzystaliśmy i za 40 lari wjechaliśmy windą do strefy widokowej. Fajnie w sumie było. Batumi ma super deptak. Ciągnie się na dobrych kilka kilometrów, wzdłuż plaży. Jest cześć do chodzenia i cześć do jeżdżenia (na rowerach, deskorolkach itd.). Jest też dużo drzew, a minusem żwirowa plaża. Trzeba używać leżaka i klapek. Stare miasto, nie wygląda na bardzo stare. Ale mają świetne winnice i mnóstwo knajp. Tu naprawdę pije się wino ciągle. Nawet do śniadania. Mają słabe wina poranne (nie spotykane raczej w nas - gdziekolwiek to u nas jest) i świetne wina wieczorne. Hitem jest wino bursztynowe, wydeptywanie przez Gruziński i trzymane jakiś czas w beczkach.  Mimo filtra nieco się spaliłem. Słońce jest tu ostrzejsze, a ja muszę kupić filtr 50+

Tbilisi - Batumi. W podróży.

Jedziemy na weekend do Batumi. Cały czas, gdy tylko myślę o celu naszej podróży, śpiewa mi się sławna piosenka Filipinek. Nie wiem, czy nam się tam spodoba, ale jeśli tak, to przeniesiemy się nad morze we wrześniu. Lubię wodę, a na pewno będzie jeszcze ciepło. Musiałem skorzystać z toalety na dworcu. Cóż za "powrót w czasie": babcia klozetowa, zapach chloru i wulgarne rysunki zachęcające do szybkiego seksu w kabinie. Jak 30-lat temu w Polsce. Ładna jest Gruzja. Teraz jesteśmy godzinę za stolicą i widzimy piękne wzgórza, wioski (murowane) i urokliwe stacyjki kolejowe. Krajobraz jest raczej monotonny, ale hipnotyzujący. Przeważa kolor żółty, chociaż krzaki i drzewa są zielone. W podróży towarzyszy nam leniwa i płytka rzeka Kura.

Tbilisi. Barbie.

Film w reżyserii Grety Gerwig, okrzyknięty na świecie "genialnym", dla nas okazał się cukierkową masakrą i gdyby nie arcywygodne fotele, wyszedłbym chyba z seansu.  Wszyscy mówią o przesłaniu, jaki niesie ze sobą to dzieło. Są takie filmy na Facebooku, uczące moralności. Podobny poziom.

Tbilisi. Pierwsze zachwyty.

Pierwsze wrażenia że stolicy Gruzji, są niepokojąco pozytywne. Miasto jest nowoczesne i czyste, ludzie mili, ceny umiarkowane, pogoda wspaniała, a jedzenie ponad jakiekolwiek oczekiwania. Gdzie jest "haczyk"? Mieszkanie mamy ładne. Duża sypialnia i pokój dzienny z kuchnią. Pralka działa, ale bardzo hałasuje i lepiej wstawić pranie i wyjść. Lodówka na 6-osobową rodzinę. Na razie mamy w niej cydr, wina, kawę i ser. Łazienka sporą, tylko wody nie umiemy jeszcze regulować. Albo wrzątek, albo chłodna (dzisiaj mi się udało, więc można to jakoś wypośrodkować). Net poki co - działa. Dwa zajęcia już przeprowadziłem. Co do netu - Hebius miał rację. Blokują bloggera (z czasem wyjdzie, co jeszcze) i nie widzę własnych wpisów. Uruchomiłem VPN, dzięki czemu dalej będę tu pisał. Robię to w zasadzie dla siebie i nie chce mi się przenosić.  Minusy? Brak przejść dla pieszych. Trzeba się nachodzić i natrudzić, żeby przeprawić się na drugą stronę ulicy. Chyba tylko to, jak na razie.  Karta SIM z...

Gdynia. Bliższe spotkania.

Wczoraj był dzień spotkań. Do Władysławowa, przyjechała moja koleżanka, wraz z rodziną: mężem i córką. Na początku tego tysiąclecia przemierzałem z nią Indie, potem mieliśmy kontakt wyłącznie wirtualny. Wyszła za mąż za Brazylijczyka, urodziła córkę i wszyscy razem zamieszkali w Irlandii. Wiodą tam przykładne życie, w spokojnej mieścinie otulonej zielenią i mżawką (tak mówi Naomi, 10-letnia córka). Oni dużo pracują, córka się uczy i jeździ konno. Dlatego jednym z czterech prezentów jakie od nas dostała, była figurka konia (ma ich kilkadziesiąt). Było to bardzo przyjemne spotkanie. Odprowadziliśmy ich na pociąg o 19 i pojechaliśmy do Sopotu, zobaczyć kolejną osobę. Marcina z Australii, który nagle i niespodziewanie pojawił się w naszej czasoprzestrzeni. Z Marcinem mieszkałem w Londynie. Zawsze był człowiekiem skorym do pomocy, dobrym i bardzo otwartym na ludzi i świat. Były czasy gdy uczył mnie "jak zjeść posiłek za funta", co okazało się wartościową lekcją. Był i jest oszczęd...

Kraków. Życie nocne.

Nie wiem, co się stało z życiem nocnym polskich gejów, bo to co jest, nie jest dobre. Pustki! Hetero bary, puby i dyskoteki, pękają w szwach. Miejsca LGBT świecą pustkami. Nie kumam. W krakowskim LINDO trochę ludzi pojawia się po 23. Spoko. Tylko nie ma Polaków. Są Ukraińcy, Amerykanie, Gruzini, Włosi i inne mniejszości (lub przyjezdni). Jeden facet z Azji (Kazachstan?). O co chodzi? Wszędzie jest tak samo...

Gdynia-Kraków. W pociągu.

Pociąg przyjechał o czasie. Niestety krótki i bez wagonu restauracyjnego. Marcin się grzebał i nie zdążyliśmy kupić wody, w ostatniej chwili zjawiliśmy się na dworcu i nie mieliśmy czasu na zakupy.  Dodatkowo pociąg nowoczesny i uszczęśliwia nas klimatyzacją. Leci arktyczne powietrze z podłogi, sufitu i spod okna. Nie mam zimowych ubrań i już teraz mam gęsią skórkę.  Na szczęście przypomniałem sobie, że mam taśmę klejącą na szkolenie, którą wykorzystałem do znokautowania klimy. Patrzyli na mnie z szokiem i niedowierzaniem, ale ja to ja i mam ich opinie w dupie. 

Warszawa. Warsztaty.

Zakończył się kurs niebieski. W Akademii, którą założyłem, to najwyższy poziom nauki i obejmuje wszystkie punkty meridianowe na ciele człowieka. 16-miesiecy spotkań, zarówno online, jak i na żywo. Zżyłem się ze wszystkimi. Na koniec dostaliśmy z Marcinem kosz prezentów. Wieziemy go teraz w zatłoczonym pociągu, z Warszawy do Gdyni. Każda uczestniczka podarowała nam od siebie po jednym do kilku prezentów, charakterystycznych dla regionu ich zamieszkania. Mamy więc nalewki, kremy, ciastka, książki, marynaty, i inne przedmioty. Z Kielc na przykład otrzymaliśmy ogromny słój majonezu i scyzoryk. Było to bardzo wzruszające. No i album ze zdjęciami nas wszystkich, z różnych zjazdów, z podziękowaniami i wpisami... Wspaniałe przeżycie. Ps. A jeszcze voucher do Teatru (⁠◕⁠ᴗ⁠◕⁠✿⁠)