Nie wiem, gdzie te herbaciane pola. Albo jakieś nostalgiczne miejsca. Przepadły. Zamiast tego nadmorski, gruziński kurort oferuje pełnię rozrywek i kosmiczne przyjemności. Z jednej skorzystaliśmy i za 40 lari wjechaliśmy windą do strefy widokowej. Fajnie w sumie było. Batumi ma super deptak. Ciągnie się na dobrych kilka kilometrów, wzdłuż plaży. Jest cześć do chodzenia i cześć do jeżdżenia (na rowerach, deskorolkach itd.). Jest też dużo drzew, a minusem żwirowa plaża. Trzeba używać leżaka i klapek. Stare miasto, nie wygląda na bardzo stare. Ale mają świetne winnice i mnóstwo knajp. Tu naprawdę pije się wino ciągle. Nawet do śniadania. Mają słabe wina poranne (nie spotykane raczej w nas - gdziekolwiek to u nas jest) i świetne wina wieczorne. Hitem jest wino bursztynowe, wydeptywanie przez Gruziński i trzymane jakiś czas w beczkach. Mimo filtra nieco się spaliłem. Słońce jest tu ostrzejsze, a ja muszę kupić filtr 50+
Zamiast szukać smaków z dzieciństwa, lepiej odkrywać nowe i iść kierunku słońca, dopóki nie zamienisz się w popiół. Telomery mają określoną długość, ale i tak lepiej skręcić kark tańcząc, niż czekać w uśpieniu na ostatni, możliwy podział komórek. Nie musisz rozumieć, a ja tłumaczyć...