Pierwsze wrażenia że stolicy Gruzji, są niepokojąco pozytywne. Miasto jest nowoczesne i czyste, ludzie mili, ceny umiarkowane, pogoda wspaniała, a jedzenie ponad jakiekolwiek oczekiwania. Gdzie jest "haczyk"?
Mieszkanie mamy ładne. Duża sypialnia i pokój dzienny z kuchnią. Pralka działa, ale bardzo hałasuje i lepiej wstawić pranie i wyjść. Lodówka na 6-osobową rodzinę. Na razie mamy w niej cydr, wina, kawę i ser. Łazienka sporą, tylko wody nie umiemy jeszcze regulować. Albo wrzątek, albo chłodna (dzisiaj mi się udało, więc można to jakoś wypośrodkować). Net poki co - działa. Dwa zajęcia już przeprowadziłem.
Co do netu - Hebius miał rację. Blokują bloggera (z czasem wyjdzie, co jeszcze) i nie widzę własnych wpisów. Uruchomiłem VPN, dzięki czemu dalej będę tu pisał. Robię to w zasadzie dla siebie i nie chce mi się przenosić.
Minusy? Brak przejść dla pieszych. Trzeba się nachodzić i natrudzić, żeby przeprawić się na drugą stronę ulicy. Chyba tylko to, jak na razie.
Karta SIM zarąbista. Formalności zajęły 0 minut (nie było żadnych). Kupiliśmy karty, włożyliśmy do telefonu i już. Przez miesiąc wszystko jest nielimitowane i kosztuje jakieś 90 złotych. Jak na tę ceny, całkiem drogo, no ale naprawdę śmiga i nie ma ograniczeń.
Nasz ulubiony pub: Warszawa. Dwie minuty od mieszkania. Klientela międzynarodowa, z przewagą Rosjan i Amerykanów. Reszta widoczna to: Ukraińcy, Polacy, Hindusi, lokalsi i Afrykańczycy.