Przejdź do głównej zawartości

Tbilisi. Nastroje.



W Gruzji zdecydowanie przybyło graffiti, o wydźwięku politycznym. Napisy: "Putin chuj", "Rosja terrorystą" oraz "Ruscy wypierdalajcie z naszego kraju", ozdabiają niemal każdą kamienicę. Wszędzie powiewają też Ukraińskie flagi i żółto - niebieskie kolory wszędzie rzucają się w oczy. Na inwazję Ukraińców wszyscy się zgadzają, na to, że nie pracują i przesiadują w knajpach od rana, do wieczora, także. 

Gruzini nie mają zbyt wiele przeciwko Rosjanom, bo są tu od zawsze. Mój fryzjer jest Rosjaninem, sklepowe w sklepie to Rosjanki, większość knajpek jest rosyjskich i tam też siedzą Ukraińcy. A jak im się znudzi, odmalowują kolejne bohomazy. Bo to przecież nie Gruzini każą komukolwiek "wypierdalać (Marcin zwrócił mi na to dzisiaj uwagę). To Ukraińcy każda wynosić się innym z "ich kolejnego" kraju.

Oglądałem dzisiaj program o tym, że mają odławiać zbiegłych sąsiadów i odstawiać ich do ich ojczyzny. Ponoć Żeleński potrzebuje mięsa armatniego. Nie wiem czy to prawda, ale dość dużo się o tym mówi. Tak samo, jak o nadchodzącej plandemii. Jakoś się wciągnąłem i obejrzałem dużo reportaży. Dowiedziałem się z nich, że nowa szczepionka jest gotowa i że teraz 100% społeczeństwa ma być na siłę uodpornionych. Gotuje się we mnie i napewno będę stał po stronie tych, którzy tego nie chcą. Zauważyłem też że debile z Niemiec, jak się tu pojawiają, chodzą w maskach. Zastanawiam się tylko po co tu przybywają (żeby podusić się w FFP2?). Nie mogę na nich patrzeć o zawsze mówię okropne rzeczy po angielsku, tak żeby słyszeli (jest to silniejsze ode mnie).

A jeśli chodzi o wirusy, to miałem jakiś rotawirus, który wywołał mega biegunkę. Myślałem, że przejdzie, ale po czterech dniach nic się nie zmieniało. Zadzwoniłem do lekarza i powiedział, żebym wziął antybiotyk i zastopował. Pokłóciłem się z nim w rezultacie, bo stosowanie antybiotyków na wirusowe nieżyty jelit pogarsza tylko sprawę. Niszczą mikrobiotę, a wirus harcuje. Kupiłem więc węgiel i probiotyk i po dwóch dniach przeszło. Jest już dobrze.

Nie wiemy co dalej. Mamy dylemat. Mieliśmy lecieć do Wietnamu na całą zimę, ale mam jakieś problemy z wizą. Najpierw coś im się nie podobało z imieniem, później fotografia, a gdy poprawiłem napisali, że mam poprawić skan paszportu (do Stanów Zjednoczonych zdjęcie było ok). Stwierdziliśmy, że coś mówi "nie jest to czas i kierunek dla was". Więc chyba nie pojedziemy tam w tym sezonie. Nie mamy jednak pomysłu na to, co teraz.

Popularne posty z tego bloga

Patong. Trudny dzień.

Od rana próbuję poskładać się emocjonalnie. Trzy miesiące temu zacząłem własną terapię wychodzenia z traum i krzywd, jakich doświadczyłem w dzieciństwie. Ma to pośredni związek z moimi kolejnymi studiami (psychoterapia) i książką, nad którą pracuję (sprawdzam teorię w praktyce). Bezpośrednio zaś jest związane z moimi rodzicami, rodziną i różnego rodzaju zdarzeniami z dzieciństwa. Ostatnio przerabiałem nieobecność ojca w swoim życiu. No i właśnie... Rano zadzwoniła mama. Powiedziała to, co miałem w snach i co ciągnęło się za mną, jak cień - niemożliwe do odczepienia. Przyszły wyniki ojca, między innymi tomografii, którą miał wczoraj. Nie ma już dla niego żadnej nadziei. Rak jest w takim stadium i w tak wielu miejscach, że żadne leczenie nie miałoby sensu. Teraz zaatakował mózg i szybko się rozprzestrzenia. Guzy na móżdżku pozbawią go wzroku i niedługo później uniemożliwią swobodne poruszanie się. Niestety wiem jak takie rzeczy wyglądają, jak postępują i jak długo trwają. Dlaczego jestem...

Pogrzeb ojca

Pogrzeb ojca miał miejsce w sobotę, ostatniego dnia listopada. Urnę z prochami dostarczono przed południem do kościoła „na górkach”, miejscu, w którym w dzieciństwie bawiłem się z rówieśnikami. To były piękne, zielone tereny, które niestety zostały przekształcone i zniszczone przez kościół, który wzniósł ogromną bryłę świątyni. Brat oraz bratowa mamy przyjechali z Katowic i wraz z Michałem, moim bratem, udali się na ceremonię. Przybyła niemal cała rodzina, w tym także osoby, których obecności się nie spodziewano. Ceremonia rozpoczęła się od piosenki „My Way”, zaśpiewanej przez przyjaciela taty, a następnie wystąpił zaprzyjaźniony chór, którego głosy podobno „rozsadzały fundamenty”. Cała ceremonia trwała nieco mniej niż godzinę. Po jej zakończeniu wszyscy udali się na cmentarz, gdzie panował spory chaos – liczba samochodów znacznie przewyższała liczbę miejsc parkingowych. Ostatecznie wszyscy zebrali się nad grobem, w którym spoczywają rodzice mamy: dziadek Jasiu i babcia Irena. To właśn...

Trójmiasto. Piątek 13-tego.

  Trochę ostatnio za dużo jadłem. Wakacje są fajne, gdy człowiek nie ma ograniczeń, ale nabiera się ciała. Jestem za stary, żeby się katować. Liposukcja laserowa zmniejszyła obwód w pasie i przywróciła ustawienia fabryczne. Poza tym, miałem przygody. Ponieważ jadę do Wrocławia (o tym za chwilę), a potem do Ustronia (o tym za dwie chwile), wyszedłem z domu z wielką walizką i plecakiem.  W Gdańsku skorzystałem z automatycznej przechowalni. Wszystko włożyłem do skrzynki, przeczytałem regulamin, zapłaciłem i zamknąłem na kluczyk, który włożyłem do portfela (wszystko w tej właśnie kolejności).  Po zabiegu, zaraz przed przyjazdem pociągu, włożyłem kluczyk, zamek zrobił "klik" i drzwiczki się otworzyły. W środku niczego nie było. Ani wielkiej walizki, ani laptopa z całym moim dorobkiem i danymi z firmy, ani innych ważnych rzeczy. Ktoś wziął wszystko. Świat się zatrzymał. W takich sytuacjach nigdy się nie denerwuję, tylko działam. Rozejrzałem się i stwierdziłem, że jest kamera, p...