Przejdź do głównej zawartości

Wrocław. Lato.













Upał taki, jak lubię. Inni oczywiście narzekają. Najczęściej ci, którzy psioczą na zimę. Malkontenci. W ogóle kto to myślał, żeby ciągle narzekać? Co oni z tego mają?
W pociągu spotkaliśmy Natalię. Jechała w tym samym wagonie, co my. Znamy się z Nepalu i to naprawdę niezwykłe, spotkać się ot tak. To się nazywa karma. 

Jutro zaczynam kolejne szkolenie. Jestem już tak zmęczony, że działam automatycznie. Kocham swoją pracę, ale wolę pracować mniej. Teraz działam na siłę. Poza tym bardzo dużo wydałem i potrzebuję pieniędzy. 

W Częstochowie bez większych zmian. Ojciec nadal w szpitalu. Stan ciężki, lecz stabilny. Ma tak wiele chorób, że żyje cudem. Ale żyje. Odpompowali wodę, usunięto płyn z osierdzia, tlen pomógł poprawić działanie prawie obumarłych płuc, no i chyba jest lepiej. Nerki ledwo działają, no ale ruszyły. Wszystkie protezy w układzie krążenia jakoś pracują. Jelita po usunięciu kilkudziesięciu guzów też jakoś zipią, a do ciężkiej anemii organizm widocznie się przyzwyczaił. Tak więc tato pić whisky może nadal i palić tanie papierosy też. I się kręci. 

A braciszek ze szpitala wychodzi w poniedziałek. Mama ma fuchę i jedzie go odebrać. Ta kobieta, moja matka, to już zupełnie żyje i działa z rozpędu. No i tu, też się kręci.

Popularne posty z tego bloga

Patong. Trudny dzień.

Od rana próbuję poskładać się emocjonalnie. Trzy miesiące temu zacząłem własną terapię wychodzenia z traum i krzywd, jakich doświadczyłem w dzieciństwie. Ma to pośredni związek z moimi kolejnymi studiami (psychoterapia) i książką, nad którą pracuję (sprawdzam teorię w praktyce). Bezpośrednio zaś jest związane z moimi rodzicami, rodziną i różnego rodzaju zdarzeniami z dzieciństwa. Ostatnio przerabiałem nieobecność ojca w swoim życiu. No i właśnie... Rano zadzwoniła mama. Powiedziała to, co miałem w snach i co ciągnęło się za mną, jak cień - niemożliwe do odczepienia. Przyszły wyniki ojca, między innymi tomografii, którą miał wczoraj. Nie ma już dla niego żadnej nadziei. Rak jest w takim stadium i w tak wielu miejscach, że żadne leczenie nie miałoby sensu. Teraz zaatakował mózg i szybko się rozprzestrzenia. Guzy na móżdżku pozbawią go wzroku i niedługo później uniemożliwią swobodne poruszanie się. Niestety wiem jak takie rzeczy wyglądają, jak postępują i jak długo trwają. Dlaczego jestem...

Pogrzeb ojca

Pogrzeb ojca miał miejsce w sobotę, ostatniego dnia listopada. Urnę z prochami dostarczono przed południem do kościoła „na górkach”, miejscu, w którym w dzieciństwie bawiłem się z rówieśnikami. To były piękne, zielone tereny, które niestety zostały przekształcone i zniszczone przez kościół, który wzniósł ogromną bryłę świątyni. Brat oraz bratowa mamy przyjechali z Katowic i wraz z Michałem, moim bratem, udali się na ceremonię. Przybyła niemal cała rodzina, w tym także osoby, których obecności się nie spodziewano. Ceremonia rozpoczęła się od piosenki „My Way”, zaśpiewanej przez przyjaciela taty, a następnie wystąpił zaprzyjaźniony chór, którego głosy podobno „rozsadzały fundamenty”. Cała ceremonia trwała nieco mniej niż godzinę. Po jej zakończeniu wszyscy udali się na cmentarz, gdzie panował spory chaos – liczba samochodów znacznie przewyższała liczbę miejsc parkingowych. Ostatecznie wszyscy zebrali się nad grobem, w którym spoczywają rodzice mamy: dziadek Jasiu i babcia Irena. To właśn...

Trójmiasto. Piątek 13-tego.

  Trochę ostatnio za dużo jadłem. Wakacje są fajne, gdy człowiek nie ma ograniczeń, ale nabiera się ciała. Jestem za stary, żeby się katować. Liposukcja laserowa zmniejszyła obwód w pasie i przywróciła ustawienia fabryczne. Poza tym, miałem przygody. Ponieważ jadę do Wrocławia (o tym za chwilę), a potem do Ustronia (o tym za dwie chwile), wyszedłem z domu z wielką walizką i plecakiem.  W Gdańsku skorzystałem z automatycznej przechowalni. Wszystko włożyłem do skrzynki, przeczytałem regulamin, zapłaciłem i zamknąłem na kluczyk, który włożyłem do portfela (wszystko w tej właśnie kolejności).  Po zabiegu, zaraz przed przyjazdem pociągu, włożyłem kluczyk, zamek zrobił "klik" i drzwiczki się otworzyły. W środku niczego nie było. Ani wielkiej walizki, ani laptopa z całym moim dorobkiem i danymi z firmy, ani innych ważnych rzeczy. Ktoś wziął wszystko. Świat się zatrzymał. W takich sytuacjach nigdy się nie denerwuję, tylko działam. Rozejrzałem się i stwierdziłem, że jest kamera, p...