W Tuluzie panują 40 stopniowe upały. Równie gorąco jest na równiku, poza tym wilgotność porównywalna: 75-80%. Oddycha się jak w pralni. Ludzie Tuluzy są jednak do tego przyzwyczajeni, bo nikt nie wariuje, poza tym nikt nie prześladuje nas informacjami, nakazującymi pozostać "ostrożnym", najlepiej w domach. Niemcy i Anglicy są mistrzami w zastraszaniu, Polacy zaś uwielbiają się bać.
Gdy jechaliśmy do Francji, słyszałem: "Gdzie wy się pchacie? Teraz wybory. Wiecie co potrafią zrobić ci wszyscy uchodźcy? Nie jest tam bezpiecznie". Albo: "LePen zwycięży i możecie mieć problemy", albo "Teraz mecze i kibice będą robić rozróby ". Na początku mnie to śmieszyło, ale potem pomyślałem o tym jak biedni są ludzie spowici strachem i uprzedzeniami. Żyć po to, by być nieistotnym trybikiem i w żadnym stopniu się nie wychylać? Dla mnie masakra.
Ostatnio mój przyjaciel porównał mnie do Arystypa z Cyreny, w wielkim skrócie "szczęśliwego filozofa". Był on przedstawicielem hedonizmu. Myślę, że to ogromny komplement.
Widzicie, szczęście jest przede wszystkim mądrością i wyborem. Jeśli chodzi o filozofię, to kieruję się przede wszystkim buddyzmem, który rozpoznaje cierpienie, ale go nie gloryfikuje. Będąc szczęśliwym, można dźwigać na barkach o wiele więcej, niż robią to osoby cierpiące i smutne.
Kiedyś to rozwinę. Teraz nie mam czasu. Lecimy do Berlina i szykują się fajne rzeczy. I każdemu życzę, aby dostał nadmiar emocji, których pragnie.