Przejdź do głównej zawartości

Osaka. Ludzie.


 






"Oni są jak ser francuski: odpychający i fascynujący w tym samym momencie. Chcesz uciec i jednocześnie idziesz w ich kierunku" - napisałem dzisiaj, o Japończykach, do Jany, naszej amerykańskiej przyjaciółki, z którą poznaliśmy się dawno temu w Indiach.

Japończycy nie mają żadnych zachowań, ani poczucia wstydu w związku z ciałem. Lubią nagość i w zasadzie nie ma znaczenia, czy ciało jest chude, czy grube albo stare czy młode. Owszem, tak jak wszędzie panują pewnego rodzaju upodobania, z tą różnicą, że tutaj nikt nie bywa odrzucany.

Nie są religijni. Oficjalnie dominuje buddyzm i shinto, wszędzie pełno pięknych świątyń i kapliczek, ale nikt raczej nie traktuje religii jako wiary. To raczej dorobek kulturowy. Są za to bardzo nas ciekawi i pragną nas "próbować", w sensie niemal dosłownym. Uśmiechają się często, sami zaczepiają i zagadują, nie mówiąc o tym, co wyprawiają, gdy popiją (potrafią się przytulać, lizać po ramieniu lub próbować wkładać ręce tam, gdzie nie powinni). Wydaje się, że seks z obcokrajowcem jest czymś na liście "muszę to zrobić", co rodzi wiele dziwacznych sytuacji.

Od naszego ostatniego pobytu, miasto stało się bardzo międzynarodowe. Wiele ludzi komunikuje się w języku angielskim i traktuje obcokrajowców, jak ludzi równych sobie (a nie jak alienów przed którymi należy uciekać). Tatuaże stały się czymś zwyczajnym, a nasza inność gatunkowa i kulturowa wydaje się coraz bardziej ich intrygować.

Zmieniła się też moda. Może dlatego, że jest niemiłosiernie gorąco, ale większość ludzi przestała zachowywać się jak wampiry. Kiedyś wszyscy uciekali od słońca, teraz widzę wiele opalonych twarzy, co wygląda ładnie. Mężczyźni ubierają się tak zwyczajnie, jak to tylko możliwe: t-shirt i szorty, do tego skarpety i klapki. Kobiety nieco inaczej, ale nie odbiega to od letniej mody europejskiej. Wyjątkiem są nastolatki, ubierające się w stylu damy dworu z okresu rococo. Stanowią jakieś 5% społeczeństwa. 

Nadal jednak są inni. Wczoraj poszedłem do klubu na występy (zdjęcie) i późniejsze tańce. Klub był tłoczny. Przy wejściu rozdawano "wiatraczki". Później zorientowałem się, że są to miarki, ułatwiające dobór prezerwatyw (nawet mnie szczęka opadła). W pewnym momencie rozpoczęły się występy. Kolejni artyści wychodzili na scenę i prezentowali swe talenty, lub ich brak. Nie o tym jednak chcę pisać. To, co mnie zaskoczyło... odjęło mowę, to fakt, że oni wszyscy usiedli na podłodze i przez ponad godzinę oglądali w ten sposób pokazy, bardzo żywo reagując krzykami i oklaskami...

Wróciłem do domu o 2. Marcin czekał oglądając serial.




Popularne posty z tego bloga

Patong. Trudny dzień.

Od rana próbuję poskładać się emocjonalnie. Trzy miesiące temu zacząłem własną terapię wychodzenia z traum i krzywd, jakich doświadczyłem w dzieciństwie. Ma to pośredni związek z moimi kolejnymi studiami (psychoterapia) i książką, nad którą pracuję (sprawdzam teorię w praktyce). Bezpośrednio zaś jest związane z moimi rodzicami, rodziną i różnego rodzaju zdarzeniami z dzieciństwa. Ostatnio przerabiałem nieobecność ojca w swoim życiu. No i właśnie... Rano zadzwoniła mama. Powiedziała to, co miałem w snach i co ciągnęło się za mną, jak cień - niemożliwe do odczepienia. Przyszły wyniki ojca, między innymi tomografii, którą miał wczoraj. Nie ma już dla niego żadnej nadziei. Rak jest w takim stadium i w tak wielu miejscach, że żadne leczenie nie miałoby sensu. Teraz zaatakował mózg i szybko się rozprzestrzenia. Guzy na móżdżku pozbawią go wzroku i niedługo później uniemożliwią swobodne poruszanie się. Niestety wiem jak takie rzeczy wyglądają, jak postępują i jak długo trwają. Dlaczego jestem...

Pogrzeb ojca

Pogrzeb ojca miał miejsce w sobotę, ostatniego dnia listopada. Urnę z prochami dostarczono przed południem do kościoła „na górkach”, miejscu, w którym w dzieciństwie bawiłem się z rówieśnikami. To były piękne, zielone tereny, które niestety zostały przekształcone i zniszczone przez kościół, który wzniósł ogromną bryłę świątyni. Brat oraz bratowa mamy przyjechali z Katowic i wraz z Michałem, moim bratem, udali się na ceremonię. Przybyła niemal cała rodzina, w tym także osoby, których obecności się nie spodziewano. Ceremonia rozpoczęła się od piosenki „My Way”, zaśpiewanej przez przyjaciela taty, a następnie wystąpił zaprzyjaźniony chór, którego głosy podobno „rozsadzały fundamenty”. Cała ceremonia trwała nieco mniej niż godzinę. Po jej zakończeniu wszyscy udali się na cmentarz, gdzie panował spory chaos – liczba samochodów znacznie przewyższała liczbę miejsc parkingowych. Ostatecznie wszyscy zebrali się nad grobem, w którym spoczywają rodzice mamy: dziadek Jasiu i babcia Irena. To właśn...

Trójmiasto. Piątek 13-tego.

  Trochę ostatnio za dużo jadłem. Wakacje są fajne, gdy człowiek nie ma ograniczeń, ale nabiera się ciała. Jestem za stary, żeby się katować. Liposukcja laserowa zmniejszyła obwód w pasie i przywróciła ustawienia fabryczne. Poza tym, miałem przygody. Ponieważ jadę do Wrocławia (o tym za chwilę), a potem do Ustronia (o tym za dwie chwile), wyszedłem z domu z wielką walizką i plecakiem.  W Gdańsku skorzystałem z automatycznej przechowalni. Wszystko włożyłem do skrzynki, przeczytałem regulamin, zapłaciłem i zamknąłem na kluczyk, który włożyłem do portfela (wszystko w tej właśnie kolejności).  Po zabiegu, zaraz przed przyjazdem pociągu, włożyłem kluczyk, zamek zrobił "klik" i drzwiczki się otworzyły. W środku niczego nie było. Ani wielkiej walizki, ani laptopa z całym moim dorobkiem i danymi z firmy, ani innych ważnych rzeczy. Ktoś wziął wszystko. Świat się zatrzymał. W takich sytuacjach nigdy się nie denerwuję, tylko działam. Rozejrzałem się i stwierdziłem, że jest kamera, p...