![]() |
Japońskie, uśmiechnięte skrzynki. |
Piszę książkę zawodową. Drugi tom. Opisuję: mięśnie, ścięgna i powięzi oraz kości i stawy. Bardzo to nudne, a staram się pisać tak, żeby czytelniczki i czytelnicy nie usnęli przy czytaniu. Ostatnia książka rozeszła się w tysiącach egzemplarzy, więc w stosunku do tej, którą piszę, są wielkie oczekiwania.
Niektórzy pytają dlaczego nie sprzedaję w księgarniach, bo "prestiż" i "każda weźmie książkę sprzedającą się w takich nakładach". Ja jednak nie rozumiem, po co miałbym się dzielić zyskiem. Z książki puszczonej do księgarni, po odliczeniu strat, miałbym jakieś 30-35 zł. Po drugie, na przykład Empik, płaci po kilku miesiącach. Niektóre hurtownie płacą nawet po roku. Dziękuję za taki biznes. Sprzedając sam i zatrudniając do dystrybucji rodziców, mam pewność dobrze wykonanej pracy, poza tym zarobek jest bardziej uczciwy i stosowny do pracy włożonej w pisanie książki.
W Japonii minął nam miesiąc. W zeszłym tygodniu. Nie odnotowałem tego faktu, dopóki nie trzeba było doładować kart SIM. W Japonii niestety nie da się kupić długoterminowych kart, bez abonamentu i co 30 dni trzeba je wymieniać. Trochę to uciążliwe, jednak brak internetu przypomniał mi o upływie czasu i tym samym o konieczności zapłacenia za ubezpieczenie. Musiałem napisać do pani Asi i przesłać jej kod BLIK, aby opłacić kolejny miesiąc. Koniecznie muszę sobie ustawić alarm w telefonie.
Przy okazji płatności różnych, uregulowałem faktury za gaz prąd i inne media. Faktury które przesyłają opiewają na sumy wyssane z palca, z datami dalece przyszłymi. Te prognozy są idiotyczne, bo na przykład nadpłata za wodę (ostatnio dostałem rozliczenie) wyniosła łącznie 5367 złotych. Jak można mieć ponad 5000 nadpłaty za wodę? I kto to prognozuje?