![]() |
Zdjęcie wygenerowane przez AI |
Po dwóch tygodniach w Korei możemy stwierdzić, że jej Vibe nie synchronizuje się z naszą wibracją. Owszem, dzielnica, w której mieszkamy, jest najdroższa i najbardziej reprezentacyjna (o czym nie wiedzieliśmy), składa się ze szklanych drapaczy chmur, pięknych osiedlowych parków, spektakularnej plaży i czystego, ciepłego morza. Ale dla nas najważniejsi są ludzie, a tutaj ludzie są mentalnie zbyt różni.
Co z tego, że jest mnóstwo wypachnionych i lśniących knajp, skoro świecą pustkami. Poza tym ceny drinków są nieprzyzwoicie wysokie. Za obiad płacimy 12000 wonów, za butelkę wina 150000 (430 złotych). Ludzie się tu nie bawią jak w Japonii. Podobno piją więcej, ale nie widać pijanych. Muszą to robić w domu. Ulice są raczej puste. Mieszka tu 6 milionów ludzi, a poza deptakiem przy plaży, nikogo prawie nie ma. Byłem w kinie i film oglądały 2 inne osoby.
Centrum miasta jest raczej słabe. Przecina je rzeka o zapachu rynsztoka. Za nią jest podobno centrum rozrywkowe. Byliśmy tam za dnia i rzeczywiście jest wiele klubów, ale wyglądają mało zachęcająco. Obdrapane fasady domów, dużo śmieci, jakieś stare beczki i części różnych maszyn, mebli, wyposażenia innego rodzaju. Restauracje puste, raczej przypominające indyjskie speluny. Nie wiem, co o tym myśleć.
Poza tym jest kosmicznie gorąco. Nie wiem, jakim cudem, ale dostałem zapalenia zatok. Od tego upału i klimatyzacji? Już mi przeszło, ale katar ciągnie się ogonem i choć nie jestem chory, nie mogę zatrzymać tej cholernej wydzieliny. Chrzakam więc i wieczorem mam chrypkę. W ogóle jestem strasznie stary, bo idąc nierówną plażą, nadwyrężyłem sobie staw biodrowy i dwa dni bolał mnie cały bok i kolano. Nie mogłem w to uwierzyć. Przeszło, ale niesmak pozostał.
Siedzę i piszę książkę. Marcin odkrywa miasto i później wychodzimy w jakieś ładne miejsca. Dba o to, żebym widział tylko piękne. Jutro idziemy do jakiegoś muzeum i jednej z głównych świątyń. Chyba kupię sobie wiatraczek i na wzór Koreańczyków będę go trzymał przed pyskiem. W życiu nie pociłem się pod oczami.
Godzinę dziennie przeznaczam na rozmowy z przyjaciółmi. Codziennie nagrywamy wiadomości i gadamy o wszystkim. Bez tego czułbym się samotnie. Ostatnio gadaliśmy o Niemcach. Kutasy wrąbali nas wszystkich w uchodźców, a teraz wprowadzają kontrolę, bo boją się przestępczości i terroru. Pusty śmiech mnie ogarnia i nie mogę uwierzyć, że reszta Europy to kupuje. Przecież mówiło się o tym od początku. Co za debile. Mam genetyczną niechęć do tego kraju.
Za dwa tygodnie jedziemy do Seulu. Zastanawiałem się, co dalej. Marzy mi się półroczny odpoczynek z dala od miejskiego zgiełku, na niewielkiej wyspie, gdzie jednak mogę, gdy mi się zachce, pogadać z ludźmi. Chyba Tajlandia spełnia te warunki. Muszę tylko poszukać odpowiedniego miejsca. Potrzebuję spokoju i odpoczynku.