Monsun się skończył. Od dwóch dni nie spadła nawet kropla deszczu, zrobiło się mniej wilgotno ale ciepłej. Dzisiaj nawet dla mnie było za ciepło. Termometr w centrum pokazywał +42°C w cieniu, ale co mi z cienia, jak cały czas byliśmy w słońcu. Zmusiłem Marcina, żeby kupił sobie czapkę z daszkiem, bo jego łysa głową w takim słońcu to murowany udar.
Zacząłem pisać kolejną książkę. Na razie zrobiłem schemat. Będzie to opis popularnych chorób, przyczyny ich powstawania i propozycje wspomagania ich leczenia. Mam nadzieję skończyć na gwiazdkę, żeby wolumin trafił pod choinkę. No zobaczymy. Zajeżdżam się trochę.
Ostatnio zacząłem terapię i autoterapię. Grzebie w sobie i póki co przynosi mi to wiele złych wrażeń. Przypominam sobie rzeczy, które wyparłem (?) albo zwyczajnie zapomniałem. Czasami budzę się w nocy i myślę, jakim byłem dupkiem, innym razem, jak mnie skrzywdzono. Jeszcze nie wiem, czy ma to sens.
Siedzę na pedicure. Włosa ściera mi pięty. Potem masaż i odpoczynek w domu. O 22 wychodzimy na drinka i drag show.