Przejdź do głównej zawartości

Kathmandu. Dentysta po raz czwarty.







Zaraz po prysznicu pojechałem do dentysty. Droga w tych godzinach jest przeładowana i tylko motory są w stanie przedrzeć się przez korek. Ulice Kathmandu rządzą się swoimi prawami, gdzie głównym jest "silniejszy wyznacza reguły", choć spryt jest na wagę złota. 

Dojechałem na czas. Recepcjonista przywitał mnie wylewnie (widzimy się już piąty i nie ostatni raz) i od razu zaprowadził do gabinetu. Kaszląca pielęgniarka wskazała mi miejsce, a zakatarzona dentystką przywitała ciepłym Namaste

Na fotelu spędziłem trzy godziny. Na początku usunięto mi tymczasowe wypełnienia (cztery kanały), oszlifowano ząb i przygotowano kształtem, pod koronę. Następnie usunięto 0,3 cm dziąseł, co było cudownym zapachowo - odczuciowym doznaniem (zrezygnowałem że znieczulenia, bo po ostatnim dostałem alergii). Potem przez długi czas coś czyszczono, podcinano i robiono mikro-prześwietlenia (łącznie siedem). W końcu dentystką zdecydowała, że wszystko wygląda dobrze i wypełniła ząb docelowym cementem. Później zrobiono odcisk całej szczęki górnej i dolnej, dobrano kolor, zrobiono kilka standardowych zdjęć. W piątek lub w niedzielę odbędzie się koronacja i proces powinien dobiec końca.

Na Boudha wróciłem motorem. Zadzwoniłem tylko do Marcina żeby stanął przy drodze i miał przy sobie drobne, bo miałem tylko tysiąc przy sobie (koszt przejazdu 110). Po lunczu muszę pracować. C'est la vie.

Popularne posty z tego bloga

Patong. Trudny dzień.

Od rana próbuję poskładać się emocjonalnie. Trzy miesiące temu zacząłem własną terapię wychodzenia z traum i krzywd, jakich doświadczyłem w dzieciństwie. Ma to pośredni związek z moimi kolejnymi studiami (psychoterapia) i książką, nad którą pracuję (sprawdzam teorię w praktyce). Bezpośrednio zaś jest związane z moimi rodzicami, rodziną i różnego rodzaju zdarzeniami z dzieciństwa. Ostatnio przerabiałem nieobecność ojca w swoim życiu. No i właśnie... Rano zadzwoniła mama. Powiedziała to, co miałem w snach i co ciągnęło się za mną, jak cień - niemożliwe do odczepienia. Przyszły wyniki ojca, między innymi tomografii, którą miał wczoraj. Nie ma już dla niego żadnej nadziei. Rak jest w takim stadium i w tak wielu miejscach, że żadne leczenie nie miałoby sensu. Teraz zaatakował mózg i szybko się rozprzestrzenia. Guzy na móżdżku pozbawią go wzroku i niedługo później uniemożliwią swobodne poruszanie się. Niestety wiem jak takie rzeczy wyglądają, jak postępują i jak długo trwają. Dlaczego jestem...

A dzisiaj nie o nas.

Z cyklu "muszę, bo się uduszę".  Prawie nigdy nie wyrażam poglądów politycznych, ale dzisiaj to zrobię, bo męczy mnie "jedyna i słuszna" narracja ciasnych umysłowo, smutnych ludzi, którzy w życiu prywatnym dorobili się nieudanych rodzin, traum i depresji. Zastanawiam się, czy są zwyczajnie tępi i pozbawieni empatii, czy mszczą się na innych za własny ból dupy? Emigracja Spójrzmy na Londyn. Setki tysięcy ludzi wyszło na ulice, bo mają dość pieprzonej różnorodności : emigrantów, którzy żyją z zasiłków i tych, którzy latają z maczetami po ulicach. I jeszcze jednego mają dość - kneblowania! Bo w obecnych czasach "słodkiej poprawności językowej"  nie wolno powiedzieć, że czarny zabił, napadł, albo dokonał przestępstwa. W UK nie upublicznia się rasy przestępców. Ale ludzie mają oczy. Na Tootingu gdzie mieszkałem przez dekadę, w każdym tygodniu ktoś kogoś mordował. I nigdy, przez te wszystkie lata nie była to biała osoba. Brytyjczycy przegłosowali wyjście z Unii...

Pogrzeb ojca

Pogrzeb ojca miał miejsce w sobotę, ostatniego dnia listopada. Urnę z prochami dostarczono przed południem do kościoła „na górkach”, miejscu, w którym w dzieciństwie bawiłem się z rówieśnikami. To były piękne, zielone tereny, które niestety zostały przekształcone i zniszczone przez kościół, który wzniósł ogromną bryłę świątyni. Brat oraz bratowa mamy przyjechali z Katowic i wraz z Michałem, moim bratem, udali się na ceremonię. Przybyła niemal cała rodzina, w tym także osoby, których obecności się nie spodziewano. Ceremonia rozpoczęła się od piosenki „My Way”, zaśpiewanej przez przyjaciela taty, a następnie wystąpił zaprzyjaźniony chór, którego głosy podobno „rozsadzały fundamenty”. Cała ceremonia trwała nieco mniej niż godzinę. Po jej zakończeniu wszyscy udali się na cmentarz, gdzie panował spory chaos – liczba samochodów znacznie przewyższała liczbę miejsc parkingowych. Ostatecznie wszyscy zebrali się nad grobem, w którym spoczywają rodzice mamy: dziadek Jasiu i babcia Irena. To właśn...