Pogoda w okresie suchym jest zawsze piękna. Temperatura nie męczy i w ciągu dnia dochodzi do 22°C, w nocy spada do 12°C. Każdego dnia robi się nieco ciepłej, a chmury się nie pojawiają. Widoki zapierają dech w piersiach (gdy spojrzy się w stronę Himalajów). Minusem jest pył, który wchodzi wszędzie, każdą szparą.
Dzisiaj nasze przyjaciółki zaprosiły nas na lancz, do restauracji La Vie, na Mankalu (dzielnica w której wcześniej mieszkaliśmy przez kilka kolejnych wiosen). Rozmawialiśmy o ich nowym biznesie, który właśnie otwierają. Przed posiłkiem oglądaliśmy także lokale na Bodnath i wybraliśmy wspólnie jeden (choć tak naprawdę potwierdziliśmy ich wybór). Jutro mają finalizować sprawy.
Musimy jeszcze zmotywować Sanjeeba, bo chyba nie wie co robić. Jego restauracja została zburzona wraz z całym budynkiem, a on zamiast natychmiast otworzyć nową, usiadł na dupie i chyba nie wie, co robić. Jak tak dalej pójdzie, wszystko co osiągnął pójdzie na marne.
A ja? Pracuję. Kurier z tubami ma być dostarczony jutro do mamy. Trochę jestem przerażony, bo paczka waży (według kwitu, który wskazuje na jej parametry) pół tony. To o wiele za dużo i nie wiem, czy wysłali więcej tub, czy mama otrzyma zupełnie coś innego, niż zamawiałem. W przyszłym tygodniu dojdą nowe mapy twarzy i zacznie się hardkorowa wysyłka. A potem kolejna książka: przedsprzedaż i wysyłka. No i nie hi się kręci.
Pewnie jakaś literówka w kwicie. 50 kg jak na papierowe tuby to już by było dużo.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, bo te tuby są bardzo potrzebne a mama się przy tym narobi.
Usuń