Przejdź do głównej zawartości

Kathmandu. Miniony weekend



W Kathmandu robi się już coraz cieplej. W dzień temperatura dochodzi do +27°C, w nocy spada do +16°C. Nie czuć już chłodu, nawet nad ranem. W mieszkaniu nadal używamy AC, utrzymując ciepłotę wnętrza na poziomie +25°C, co jest dla nas optymalne.


W nadchodzącym tygodniu czeka mnie mnóstwo pracy, potem chcę jechać do Mustangu, po raz pierwszy. Pojedziemy najpierw do Pokhary, zatrzymamy się na dwie noce, następnie do Jomson i stamtąd ustalimy wycieczki fakultatywne. 
Mustang jest obszarem objętym ochroną i trzeba mieć specjalne pozwolenia (oczywiście płatne), aby tam pojechać.

Weekend spędziliśmy bez pracy. W sobotę pojechaliśmy na Le Sherpa Market, gdzie zjedliśmy śniadanie: bagietkę z kiełbasą z yaka i słodką bułkę z kawą. Potem poszliśmy pod Swayambunath, skąd wróciliśmy również na pieszo. Zajęło nam to cały dzień. W niedzielę zjedliśmy śniadanie w domu i potem obijaliśmy się lokalnie Wieczorem pojechałem sam, na drinka do Sam's Baru. Wróciłem późno. W nocy spałem bardzo źle. Poza tym słyszałem przyspieszone tętno, na co jedynym ratunkiem było napicie się zimnej wody. Gdy się uspokoiłem, Marcin zaczął chrapać. I tak od 1:50 do 4:20 spędziłem czas na oglądaniu chińskiej telenoweli dla nastolatków, o chłopcach zakochujących się w sobie. Pewnie nie będę pamiętał treści za kilka tygodni. 

Postanowiłem też zrobić długą przerwę w piciu alkoholu.
Dzień pierwszy 🚫🥃

Komentarze

  1. A co jest specjalnego w Mustangu, jakieś miejsce kultu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mustang to mega miejsce! Są tam niesamowite widoki i ciekawe świątynie. Po prostu jedziemy, żeby zobaczyć te wszystkie cuda i poczuć klimat tej okolicy.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Patong. Trudny dzień.

Od rana próbuję poskładać się emocjonalnie. Trzy miesiące temu zacząłem własną terapię wychodzenia z traum i krzywd, jakich doświadczyłem w dzieciństwie. Ma to pośredni związek z moimi kolejnymi studiami (psychoterapia) i książką, nad którą pracuję (sprawdzam teorię w praktyce). Bezpośrednio zaś jest związane z moimi rodzicami, rodziną i różnego rodzaju zdarzeniami z dzieciństwa. Ostatnio przerabiałem nieobecność ojca w swoim życiu. No i właśnie... Rano zadzwoniła mama. Powiedziała to, co miałem w snach i co ciągnęło się za mną, jak cień - niemożliwe do odczepienia. Przyszły wyniki ojca, między innymi tomografii, którą miał wczoraj. Nie ma już dla niego żadnej nadziei. Rak jest w takim stadium i w tak wielu miejscach, że żadne leczenie nie miałoby sensu. Teraz zaatakował mózg i szybko się rozprzestrzenia. Guzy na móżdżku pozbawią go wzroku i niedługo później uniemożliwią swobodne poruszanie się. Niestety wiem jak takie rzeczy wyglądają, jak postępują i jak długo trwają. Dlaczego jestem...

Osaka. Tajfun, którego nie było.

Śmiercionośny i niezwykle silny tajfun, który miał przejść nad Japonią i ją zdemolować, widocznie... no właśnie co? Zrezygnował?  Przez nieistniejący tajfun, kolejny fake news pokłóciłem się z kolegą! Po przesłaniu mi zdjęć z rzekomego kataklizmu i linków opisujących "cierpienie setek tysięcy poszkodowanych" stwierdził, że nie jestem teraz w Japonii i celowo wprowadzam "kolejną dezinformację". Dla niego Reuters jest wyrocznią, a słowo w mediach święte. No i właśnie. Tak teraz funkcjonuje świat. Szczerze mówiąc, gdy dowiedziałem się o nadchodzącym tajfunie (z zagranicznych mediów, bo w Japonii o tym nie mówili), postanowiłem włożyć dokumenty i pieniądze do plecaka, na wypadek ewakuacji. Wiatr miał zrywać fundamenty! Później wiedziałem zdjęcia ludzi bez dachu nad głową. Tysiące. Dziesiątki tysięcy. Samoloty miały być wstrzymane a pociągi przestać kursować.  Dziwiłem się jednak, że co 5 minut widzę z balkonu lądujące samoloty i zasuwające pociągi po moście. Poszedłem ...

Pogrzeb ojca

Pogrzeb ojca miał miejsce w sobotę, ostatniego dnia listopada. Urnę z prochami dostarczono przed południem do kościoła „na górkach”, miejscu, w którym w dzieciństwie bawiłem się z rówieśnikami. To były piękne, zielone tereny, które niestety zostały przekształcone i zniszczone przez kościół, który wzniósł ogromną bryłę świątyni. Brat oraz bratowa mamy przyjechali z Katowic i wraz z Michałem, moim bratem, udali się na ceremonię. Przybyła niemal cała rodzina, w tym także osoby, których obecności się nie spodziewano. Ceremonia rozpoczęła się od piosenki „My Way”, zaśpiewanej przez przyjaciela taty, a następnie wystąpił zaprzyjaźniony chór, którego głosy podobno „rozsadzały fundamenty”. Cała ceremonia trwała nieco mniej niż godzinę. Po jej zakończeniu wszyscy udali się na cmentarz, gdzie panował spory chaos – liczba samochodów znacznie przewyższała liczbę miejsc parkingowych. Ostatecznie wszyscy zebrali się nad grobem, w którym spoczywają rodzice mamy: dziadek Jasiu i babcia Irena. To właśn...