Przejdź do głównej zawartości

Kathmandu. Czas pudż.


Udało nam się otworzyć sklep z grającymi misami, w dzień Białej Tary (mojego jidama). Brat naszej przyjaciółki, mnich mieszkający na stałe w Hongkongu, wraz ze swoim mistrzem wyśpiewali religijne pieśni, przecięli czerwoną wstęgę, pograli na licznych instrumentach i pobłogosławili każdy kąt. Zaraz po pudży rozpocząłem sprzedaż on-line.


Dzień później Budda i Danuka, wezwali hinduskiego Bramana, rozpalili ognisko w świeżo wyremontowanym salonie i zorganizowali zjawiskową pudżę, blogosławiącą wszystkie kąty ogromnego domu (kilkaset metrów kwadratowych). Na uroczystości przybyło pół wioski Chowtara i my. Dym gryzł w oczy, ale syn właścicieli Radż, mimo podrażnień spojówek, płacząc oczami, z szerokim uśmiechem nalewał wodę ryżową do malutkiej fontanny w rytmie śpiewów i uderzeń w bębenki. Zjedliśmy kwaśną soczewicę, ziemniaki i dmuchany placek oraz wypiliśmy przesłodzoną herbatkę. Następnie wróciliśmy do domu, bo musiałem trochę pracować.


W Polsce, w tym samym czasie Kasia prowadziła warsztaty. W moim bardzo intensywnym życiu zarobek pasywny jest potrzebny. Dlatego staram się rozwijać firmy tak, aby żyły niezależnie, nie zawracając mi zbytnio czterech liter. 
Dzisiaj rano kupiłem czarne złoto (Shilajit) i w niedzielę będziemy wysyłać paczki do Europy. Suplement ten jest jednym z najlepszych źródeł wszelkiego rodzaju mikro składników i naprawdę pomaga być zdrowym. Ten który sprzedaję, ma wszelkie certyfikaty czystości i ludzie naprawdę go chwalą. Zastanawiam się nad sprowadzaniem herbaty. Tutejsza jest naprawdę najlepsza na świecie, ma tak niezwykły smak, że nie mogę się opanować i wypijam ogromne ilości. Biała i zielona, mają delikatny, unikalny smak a czarna jest mocna, ale pozbawiona goryczy. 

Komentarze

  1. Widzę, że tam jakieś cegły są ułożone, a na nich ogień. Ale posadzka w salonie chyba też jest jakaś kamienna? Egzotyka w każdym razie 100%.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jest egzotyka, bo najpierw zrobili remont, a później tam rozpalili ogień. No i ten ogień płonął wiele godzin. Tamta podłoga jest z jakiegoś materiału podobnego do kafelków. Nie wiem czym oni to ochronili. Ale ty świeżo pomalowane ściany i drewno w oknach i w meblach kuchennych, na pewno przejdą tym zapachem na wiele miesięcy.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Patong. Trudny dzień.

Od rana próbuję poskładać się emocjonalnie. Trzy miesiące temu zacząłem własną terapię wychodzenia z traum i krzywd, jakich doświadczyłem w dzieciństwie. Ma to pośredni związek z moimi kolejnymi studiami (psychoterapia) i książką, nad którą pracuję (sprawdzam teorię w praktyce). Bezpośrednio zaś jest związane z moimi rodzicami, rodziną i różnego rodzaju zdarzeniami z dzieciństwa. Ostatnio przerabiałem nieobecność ojca w swoim życiu. No i właśnie... Rano zadzwoniła mama. Powiedziała to, co miałem w snach i co ciągnęło się za mną, jak cień - niemożliwe do odczepienia. Przyszły wyniki ojca, między innymi tomografii, którą miał wczoraj. Nie ma już dla niego żadnej nadziei. Rak jest w takim stadium i w tak wielu miejscach, że żadne leczenie nie miałoby sensu. Teraz zaatakował mózg i szybko się rozprzestrzenia. Guzy na móżdżku pozbawią go wzroku i niedługo później uniemożliwią swobodne poruszanie się. Niestety wiem jak takie rzeczy wyglądają, jak postępują i jak długo trwają. Dlaczego jestem...

Osaka. Tajfun, którego nie było.

Śmiercionośny i niezwykle silny tajfun, który miał przejść nad Japonią i ją zdemolować, widocznie... no właśnie co? Zrezygnował?  Przez nieistniejący tajfun, kolejny fake news pokłóciłem się z kolegą! Po przesłaniu mi zdjęć z rzekomego kataklizmu i linków opisujących "cierpienie setek tysięcy poszkodowanych" stwierdził, że nie jestem teraz w Japonii i celowo wprowadzam "kolejną dezinformację". Dla niego Reuters jest wyrocznią, a słowo w mediach święte. No i właśnie. Tak teraz funkcjonuje świat. Szczerze mówiąc, gdy dowiedziałem się o nadchodzącym tajfunie (z zagranicznych mediów, bo w Japonii o tym nie mówili), postanowiłem włożyć dokumenty i pieniądze do plecaka, na wypadek ewakuacji. Wiatr miał zrywać fundamenty! Później wiedziałem zdjęcia ludzi bez dachu nad głową. Tysiące. Dziesiątki tysięcy. Samoloty miały być wstrzymane a pociągi przestać kursować.  Dziwiłem się jednak, że co 5 minut widzę z balkonu lądujące samoloty i zasuwające pociągi po moście. Poszedłem ...

Pogrzeb ojca

Pogrzeb ojca miał miejsce w sobotę, ostatniego dnia listopada. Urnę z prochami dostarczono przed południem do kościoła „na górkach”, miejscu, w którym w dzieciństwie bawiłem się z rówieśnikami. To były piękne, zielone tereny, które niestety zostały przekształcone i zniszczone przez kościół, który wzniósł ogromną bryłę świątyni. Brat oraz bratowa mamy przyjechali z Katowic i wraz z Michałem, moim bratem, udali się na ceremonię. Przybyła niemal cała rodzina, w tym także osoby, których obecności się nie spodziewano. Ceremonia rozpoczęła się od piosenki „My Way”, zaśpiewanej przez przyjaciela taty, a następnie wystąpił zaprzyjaźniony chór, którego głosy podobno „rozsadzały fundamenty”. Cała ceremonia trwała nieco mniej niż godzinę. Po jej zakończeniu wszyscy udali się na cmentarz, gdzie panował spory chaos – liczba samochodów znacznie przewyższała liczbę miejsc parkingowych. Ostatecznie wszyscy zebrali się nad grobem, w którym spoczywają rodzice mamy: dziadek Jasiu i babcia Irena. To właśn...