Przejdź do głównej zawartości

Nowe Delhi. Zgiełk wielkiego miasta.

Cyk bez filtrów, po winie (⁠ʘ⁠ᴗ⁠ʘ⁠✿⁠)

Przybyliśmy do Delhi punktualnie. Już na samym początku przywitał nas ogólny zgiełk, który emanował z ulic, gdzie taksówkarze rzucili się na nas niczym wygłodniałe psy na świeże mięso. Pomylili się, nie wiedząc że tracą czas. Zdecydowałem się na rikszę, wrzucając walizkę do środka, a Marcin zajął miejsce z tyłu, podczas gdy ja, w towarzystwie zdziwionego kierowcy, zasiadłem obok.

Na Paharganj” – wskazałem kierunek, a rikszarz zareagował natychmiast: „Ale to 400 rupii.” Usmiechnąłem się ironicznie: „Dam ci 300 i lepiej ruszaj, bo znajdę kogoś innego za 200.” 

Zameldowanie w hotelu przebiegło niezwykle sprawnie, a po szybkim odświeżeniu postanowiliśmy udać się na lunch do naszej ulubionej sieciówki. Zaspokoiwszy głód, wyruszyliśmy na zakupy. Miałem na celu zakup jednej koszulki, jednak opuściliśmy sklep obładowani torbami, które z każdym krokiem stawały się coraz cięższe. Nabyliśmy również nowe buty oraz Crocsy i inne drobiazgi, bo jakoś wpadłem w strój szopingowy.  Mam tylko nadzieję, że nie będziemy musieli dokupywać kolejnej walizki, co jest niestety naszym zwyczajem. W polskim domu każda szafa już teraz jest zawalona dodatkowymi walizami, a każda podróż przynosi nowe, co bardzo kłóci się z moim minimalizmem (pewnie rozdam).

Martin szopoholik

Popularne posty z tego bloga

Patong. Trudny dzień.

Od rana próbuję poskładać się emocjonalnie. Trzy miesiące temu zacząłem własną terapię wychodzenia z traum i krzywd, jakich doświadczyłem w dzieciństwie. Ma to pośredni związek z moimi kolejnymi studiami (psychoterapia) i książką, nad którą pracuję (sprawdzam teorię w praktyce). Bezpośrednio zaś jest związane z moimi rodzicami, rodziną i różnego rodzaju zdarzeniami z dzieciństwa. Ostatnio przerabiałem nieobecność ojca w swoim życiu. No i właśnie... Rano zadzwoniła mama. Powiedziała to, co miałem w snach i co ciągnęło się za mną, jak cień - niemożliwe do odczepienia. Przyszły wyniki ojca, między innymi tomografii, którą miał wczoraj. Nie ma już dla niego żadnej nadziei. Rak jest w takim stadium i w tak wielu miejscach, że żadne leczenie nie miałoby sensu. Teraz zaatakował mózg i szybko się rozprzestrzenia. Guzy na móżdżku pozbawią go wzroku i niedługo później uniemożliwią swobodne poruszanie się. Niestety wiem jak takie rzeczy wyglądają, jak postępują i jak długo trwają. Dlaczego jestem...

A dzisiaj nie o nas.

Z cyklu "muszę, bo się uduszę".  Prawie nigdy nie wyrażam poglądów politycznych, ale dzisiaj to zrobię, bo męczy mnie "jedyna i słuszna" narracja ciasnych umysłowo, smutnych ludzi, którzy w życiu prywatnym dorobili się nieudanych rodzin, traum i depresji. Zastanawiam się, czy są zwyczajnie tępi i pozbawieni empatii, czy mszczą się na innych za własny ból dupy? Emigracja Spójrzmy na Londyn. Setki tysięcy ludzi wyszło na ulice, bo mają dość pieprzonej różnorodności : emigrantów, którzy żyją z zasiłków i tych, którzy latają z maczetami po ulicach. I jeszcze jednego mają dość - kneblowania! Bo w obecnych czasach "słodkiej poprawności językowej"  nie wolno powiedzieć, że czarny zabił, napadł, albo dokonał przestępstwa. W UK nie upublicznia się rasy przestępców. Ale ludzie mają oczy. Na Tootingu gdzie mieszkałem przez dekadę, w każdym tygodniu ktoś kogoś mordował. I nigdy, przez te wszystkie lata nie była to biała osoba. Brytyjczycy przegłosowali wyjście z Unii...

Pogrzeb ojca

Pogrzeb ojca miał miejsce w sobotę, ostatniego dnia listopada. Urnę z prochami dostarczono przed południem do kościoła „na górkach”, miejscu, w którym w dzieciństwie bawiłem się z rówieśnikami. To były piękne, zielone tereny, które niestety zostały przekształcone i zniszczone przez kościół, który wzniósł ogromną bryłę świątyni. Brat oraz bratowa mamy przyjechali z Katowic i wraz z Michałem, moim bratem, udali się na ceremonię. Przybyła niemal cała rodzina, w tym także osoby, których obecności się nie spodziewano. Ceremonia rozpoczęła się od piosenki „My Way”, zaśpiewanej przez przyjaciela taty, a następnie wystąpił zaprzyjaźniony chór, którego głosy podobno „rozsadzały fundamenty”. Cała ceremonia trwała nieco mniej niż godzinę. Po jej zakończeniu wszyscy udali się na cmentarz, gdzie panował spory chaos – liczba samochodów znacznie przewyższała liczbę miejsc parkingowych. Ostatecznie wszyscy zebrali się nad grobem, w którym spoczywają rodzice mamy: dziadek Jasiu i babcia Irena. To właśn...