Zaczęła się pora suchych upałów. Turyści wyjechali. W zakątku, gdzie wynajmujemy bungalow, mieszkamy tylko my. Obok już nikogo nie ma. Część knajp zmienia godziny otwarcia, a wszystkie zamkną się z końcem kwietnia, po nas, bo wyjeżdżamy 21-go.
Chodziłem dzisiaj po plaży wiele godzin. Spotykałem małpy i umęczone temperaturą psy, które kładły się tak, aby podmywały je fale. Robiły to naprawdę precyzyjnie.
Cały dzień jadłem zdrowo, ale wieczorem Marcin kupił naczosy. Wyjąłem whisky z lodówki, otworzyłem paczkę ostrych pomidorowych chrupek i właśnie przy nich siedzę. Kupuję małe butelki, bo staram się kontrolować to, co w siebie wlewam. Genetycznie jestem odporny na alkohol i mogę pić bez umiaru, dlatego nie mam nigdy więcej niż 200 ml dobrej whisky (w Indiach możliwie najlepszą jest czarna JD). Taka ilość alkoholu nie zmienia u mnie niczego, ani trakcie picia, ani po (jest to genetycznie uwarunkowane - sprawdziłem). Nie mam kaca nawet po litrze wódki. Rano nie czuję że piłem i miałem tak zawsze.
Mama zainspirowała się naszymi podwieczorkami i zaczęła robić desery. Jestem pod wrażeniem!
![]() |
Częstochowa 7.04. Deser mamy. |
Rozumiem dobrze schłodzone piwo przy upale, albo jakieś drinki do powolnego sączenia słomką ale whisky?
OdpowiedzUsuńJa piwa nie piję
UsuńOoo, w Czewie stary zegar. Na chodzie jeszcze?
OdpowiedzUsuńMyślę, że tak. Stare zegary były dużo wytrzymalsze od nowych.
Usuń