Przejdź do głównej zawartości

Częstochowa. Homeland.

Spaliśmy po trzy godziny. Ja w sumie jeszcze mniej, bo usnąć nie mogłem, a wstałem pierwszy, o 5:34. Kilka minut po 6 rano wyszliśmy na dworzec i wtedy zaczęło lać, jak z cebra. Padało cały czas, do momentu, gdy weszliśmy do pociągu. Myślałem, że mnie szlag trafi.

W pociągu pracowałem, Marcin przysypiał. 


Zaraz po przyjeździe pojechaliśmy do mieszkania. Kot poszedł na kawę, a ja wziąłem sobie gorący prysznic i zrobiłem się na bóstwo, zakładając koszulkę w kwiaty. I pojechaliśmy do mamy. 

Dziwnie jest odwiedzać po raz pierwszy dom, w którym kogoś brakuje. Trochę się tego bałem, jednak ku mojemu zaskoczeniu poszło gładko. Poza tym zaczęliśmy rozmawiać o jedzeniu, deserach, moich nowych loczkach i aplikacjach telefonicznych - nie pojawiła się więc przestrzeń na smuty. Zresztą co dałoby nam rozdrapywanie tego, co dopiero się zasklepia?

Mama wygląda dobrze. Zrobiła sobie wiśniowe włosy, a jutro idzie na tipsy (chyba będą w podobnym odcieniu). Ja mam w planach pracę, do 17:00. Później idziemy do moich starych znajomych. Marcina wyślę do mamy żeby pojadł i przede wszystkim dał mi święty spokój. Poza tym Michał (mój brat) kupił sobie rowerek do ćwiczeń i sam, nie umie go skręcić. Niech skręcają se razem.

Popularne posty z tego bloga

Patong. Trudny dzień.

Od rana próbuję poskładać się emocjonalnie. Trzy miesiące temu zacząłem własną terapię wychodzenia z traum i krzywd, jakich doświadczyłem w dzieciństwie. Ma to pośredni związek z moimi kolejnymi studiami (psychoterapia) i książką, nad którą pracuję (sprawdzam teorię w praktyce). Bezpośrednio zaś jest związane z moimi rodzicami, rodziną i różnego rodzaju zdarzeniami z dzieciństwa. Ostatnio przerabiałem nieobecność ojca w swoim życiu. No i właśnie... Rano zadzwoniła mama. Powiedziała to, co miałem w snach i co ciągnęło się za mną, jak cień - niemożliwe do odczepienia. Przyszły wyniki ojca, między innymi tomografii, którą miał wczoraj. Nie ma już dla niego żadnej nadziei. Rak jest w takim stadium i w tak wielu miejscach, że żadne leczenie nie miałoby sensu. Teraz zaatakował mózg i szybko się rozprzestrzenia. Guzy na móżdżku pozbawią go wzroku i niedługo później uniemożliwią swobodne poruszanie się. Niestety wiem jak takie rzeczy wyglądają, jak postępują i jak długo trwają. Dlaczego jestem...

Pogrzeb ojca

Pogrzeb ojca miał miejsce w sobotę, ostatniego dnia listopada. Urnę z prochami dostarczono przed południem do kościoła „na górkach”, miejscu, w którym w dzieciństwie bawiłem się z rówieśnikami. To były piękne, zielone tereny, które niestety zostały przekształcone i zniszczone przez kościół, który wzniósł ogromną bryłę świątyni. Brat oraz bratowa mamy przyjechali z Katowic i wraz z Michałem, moim bratem, udali się na ceremonię. Przybyła niemal cała rodzina, w tym także osoby, których obecności się nie spodziewano. Ceremonia rozpoczęła się od piosenki „My Way”, zaśpiewanej przez przyjaciela taty, a następnie wystąpił zaprzyjaźniony chór, którego głosy podobno „rozsadzały fundamenty”. Cała ceremonia trwała nieco mniej niż godzinę. Po jej zakończeniu wszyscy udali się na cmentarz, gdzie panował spory chaos – liczba samochodów znacznie przewyższała liczbę miejsc parkingowych. Ostatecznie wszyscy zebrali się nad grobem, w którym spoczywają rodzice mamy: dziadek Jasiu i babcia Irena. To właśn...

Trójmiasto. Piątek 13-tego.

  Trochę ostatnio za dużo jadłem. Wakacje są fajne, gdy człowiek nie ma ograniczeń, ale nabiera się ciała. Jestem za stary, żeby się katować. Liposukcja laserowa zmniejszyła obwód w pasie i przywróciła ustawienia fabryczne. Poza tym, miałem przygody. Ponieważ jadę do Wrocławia (o tym za chwilę), a potem do Ustronia (o tym za dwie chwile), wyszedłem z domu z wielką walizką i plecakiem.  W Gdańsku skorzystałem z automatycznej przechowalni. Wszystko włożyłem do skrzynki, przeczytałem regulamin, zapłaciłem i zamknąłem na kluczyk, który włożyłem do portfela (wszystko w tej właśnie kolejności).  Po zabiegu, zaraz przed przyjazdem pociągu, włożyłem kluczyk, zamek zrobił "klik" i drzwiczki się otworzyły. W środku niczego nie było. Ani wielkiej walizki, ani laptopa z całym moim dorobkiem i danymi z firmy, ani innych ważnych rzeczy. Ktoś wziął wszystko. Świat się zatrzymał. W takich sytuacjach nigdy się nie denerwuję, tylko działam. Rozejrzałem się i stwierdziłem, że jest kamera, p...