Kilkukrotnie wspominałem wśród znajomych, żeby wyskoczyć do Biskupina, ale moje słowa odbijały się bez echa. Wszyscy już albo zwiedzili, albo nie byli zupełnie zainteresowani oglądaniem starych chat. Ale mnie to pasjonuje i się uparłem.
Dla ludzi jak my - bez auta - dojazd jest fatalny. Nie wiem jak można było tak zaniedbać sprawę dojazdu. Do 2000 roku do Żnina dojeżdżały pociągi, a potem je wycofano. Kolejnym ruchem władz mającym na celu zrobienie z regionu miejsca "gdzie psy dupami szczekają" było anulowanie wielu autobusów.
Wstaliśmy o 6:45. Ja wziąłem prysznic, Marcin się tylko ubrał. O 7:05 wyszliśmy z domu i autobusem pojechaliśmy do Gdyni Głównej. W pociągu zjedliśmy dobre śniadanie, bo wagon restauracyjny serwował świeże posiłki (pociąg Gdynia - Praga). Wysiedliśmy w Bydgoszczy. Tam po upewnieniu się, że jakiekolwiek połączenie do Żnina nie jest możliwe, zamówiłem Bolta (170 zł). Niestety na miejsce dojechaliśmy 5 minut po odjeździe kolejki wąskotorowej. Dopłaciłem blikiem 30 złotych i miły chłopak dowiózł nas pod bramy muzeum.
Wszystko było tu bardzo ciekawe, najstarszymi pozostałościami na terenie Biskupina są obozowiska łowców reniferów sprzed 10 tysięcy lat (górny paleolit), a także neolityczne domostwa pierwszych rolników.
Gadalismy ponad pół godziny z dziewczyną, ręcznie robiącą wełnę, nadającą się do wykorzystania na krośnie. Sam spróbowałem i postanowiłem, że kiedyś też coś takiego sobie zrobię i później utkam (nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak fascynujące jest powstawanie wełny z kęp włosów i późniejsze robię je z tego płócien).
Łużycka osada obronna, kiedyś ogromna, składająca się z wielu podłużnych, drewnianych budynków, została opuszczona w VI wieku p.n.e. z powodu podniesienia się poziomu wody w jeziorze Biskupińskim wskutek zmian klimatycznych (pewnie używali plastikowych słomek i pili z butelek bez przymocowanych nakrętek). W kolejnych stuleciach ludzie migrowali wyżej, budując domy poza wzbierającą wodą.
Atrakcją jest wioska Piastowska, mini zoo i muzeum, które zachęciło nas do odwiedzenia kolejnej wioski, o bardzo ciekawej historii.
Chodzi o legendarne Truso, wioskę - port, odkrytą przypadkowo przez niejakiego Marka Jagodzińskiego, który wybrał się na rowerze "Huragan", na którym dotarł wiosną 1981 roku na pole w Janowie Pomorskim, gdzie odkryto skarb w postaci całej osady. Jedziemy tam!
Droga powrotna też wymagała skorzystania z taksówki. Z Biskupina udało nam się co prawda dojechać do Żnina atrakcyjną kolejką wąskotorową (ktorej nas wywiało, i gdzie pogryzły mnie komary), niestety kolejka dojeżdża planowo 5 minut po ostatnim autobusie, do Bydgoszczy. Bolt tu nie działa, więc skorzystaliśmy z jedynej taxi, jaka stała na dworcu (180 zł). Kierowcą był były maratończyk i opowiadał nam o swoich przygodach w Nowym Jorku.