Cudowna pogoda wybiła niż głowy chęć pracy (w soboty raczej nie pracuję, ale planowałem zająć się księgowością na wypadek deszczu). Ograniczyłem się tylko do wykonania niezbędnych zadań (wystawienia faktur które nie mogły być wysłane później), wziąłem prysznic i zjadłem przygotowane przez Marcina śniadanie.
Było naprawdę pyszne. Lubię jak Kot jest kreatywny. Była to tortilla z jajkiem, z doliczonym serem, szynkay, awokado i humusem. Palce lizać!
Po śniadaniu poszedłem słuchać książki na plażę. Bardzo wciągnęło mnie autorskie słuchowisko "Wampirze elity", choć że zgrozą odkryłem, że jest nieskończone i na ostatni epizod muszę vzekacydo przyszłego piątku!
Po południu dołączył Marcin. Poszliśmy do sklepu, gdzie nabyliśmy nowy koc plażowy, 2 butle wina, chipsy, chrupki eko, opieki, kabanosy i kiełbaski śląskie, na ognisko. Jeszcze picie w postaci wody gazowanej.
Tym razem było kameralnie. Poznaliśmy wiele nowych osób i dosyć dużo gadaliśmy do północy. I cały czas było ciepło!
Wracaliśmy plazą (ponad godzinę), a księżyc robił za latarnię.