Przejdź do głównej zawartości

Gdynia. Stary związek.

Paulina Hojka, artystka portretująca ludzi, wycinając ich sylwetki że skrawków materiałów, zmaterializowała nas na jednym ze swych dzieł. Kobieta ma wielki talent. W jakiś sposób potrafi uchwycić sedno (mimo, że nie wycina oczu, ani prawie nigdy ust). Stoimy przed stupą Boudnath. Moje tatuaże zrobiła z koronki. Rewelacja.

Poprosiłem o oprawę i antyrefleksyjne szkło. Z chęcią zawieszę to na ścianie.

Pracowałem cały dzień. A za oknem lało. I leje nadal... Tworzę system szkoleń na kolejny rok. 

Myślę, że mam się średnio. Jestem przemęczony. Nie mogę podjąć decyzji, co dalej. Polska tak na mnie działa? Pogoda? A może Marcin? Ostatnio mamy dość trudne rozmowy. Ja się wściekam, a on nie umie nic zrobić, bez pytania mnie "jak żyć". Ostatnio decyduję o wszystkim. Szkoda, że nie mogę podjąć decyzji o pogodzie.

Pracowałem (wiem - już wspominałem). Marcin zrobił kolację. Opatrzyłem się ziemniakiem. Teraz, jak to piszę, śmieję się. Bo to bardzo głupie. Ale skóra z podniebienia schodzi.

Po kolacji miałem iść na drinka, ale była burza. Nalałem sobie Johnny Walkera i włączyłem Netflix. Obejrzeliśmy "Opiekuna" z 2016 roku ("The fundamentals of caring"). Piękny film. No i obaj się wzruszyliśmy , choć scena była mało subtelna. I też (jak sytuacja z gorącym ziemniakiem), mnie to bawi. Niepełnosprawny chłopak przejechał kawał drogi, między innymi po to, aby zobaczyć wielką dziurę. I gdy tam dotarł, wysikał się do niej, stojąc na skale. No i właśnie ten moment filmu nas wzruszył. Perwersja!



Popularne posty z tego bloga

Patong. Trudny dzień.

Od rana próbuję poskładać się emocjonalnie. Trzy miesiące temu zacząłem własną terapię wychodzenia z traum i krzywd, jakich doświadczyłem w dzieciństwie. Ma to pośredni związek z moimi kolejnymi studiami (psychoterapia) i książką, nad którą pracuję (sprawdzam teorię w praktyce). Bezpośrednio zaś jest związane z moimi rodzicami, rodziną i różnego rodzaju zdarzeniami z dzieciństwa. Ostatnio przerabiałem nieobecność ojca w swoim życiu. No i właśnie... Rano zadzwoniła mama. Powiedziała to, co miałem w snach i co ciągnęło się za mną, jak cień - niemożliwe do odczepienia. Przyszły wyniki ojca, między innymi tomografii, którą miał wczoraj. Nie ma już dla niego żadnej nadziei. Rak jest w takim stadium i w tak wielu miejscach, że żadne leczenie nie miałoby sensu. Teraz zaatakował mózg i szybko się rozprzestrzenia. Guzy na móżdżku pozbawią go wzroku i niedługo później uniemożliwią swobodne poruszanie się. Niestety wiem jak takie rzeczy wyglądają, jak postępują i jak długo trwają. Dlaczego jestem...

A dzisiaj nie o nas.

Z cyklu "muszę, bo się uduszę".  Prawie nigdy nie wyrażam poglądów politycznych, ale dzisiaj to zrobię, bo męczy mnie "jedyna i słuszna" narracja ciasnych umysłowo, smutnych ludzi, którzy w życiu prywatnym dorobili się nieudanych rodzin, traum i depresji. Zastanawiam się, czy są zwyczajnie tępi i pozbawieni empatii, czy mszczą się na innych za własny ból dupy? Emigracja Spójrzmy na Londyn. Setki tysięcy ludzi wyszło na ulice, bo mają dość pieprzonej różnorodności : emigrantów, którzy żyją z zasiłków i tych, którzy latają z maczetami po ulicach. I jeszcze jednego mają dość - kneblowania! Bo w obecnych czasach "słodkiej poprawności językowej"  nie wolno powiedzieć, że czarny zabił, napadł, albo dokonał przestępstwa. W UK nie upublicznia się rasy przestępców. Ale ludzie mają oczy. Na Tootingu gdzie mieszkałem przez dekadę, w każdym tygodniu ktoś kogoś mordował. I nigdy, przez te wszystkie lata nie była to biała osoba. Brytyjczycy przegłosowali wyjście z Unii...

Pogrzeb ojca

Pogrzeb ojca miał miejsce w sobotę, ostatniego dnia listopada. Urnę z prochami dostarczono przed południem do kościoła „na górkach”, miejscu, w którym w dzieciństwie bawiłem się z rówieśnikami. To były piękne, zielone tereny, które niestety zostały przekształcone i zniszczone przez kościół, który wzniósł ogromną bryłę świątyni. Brat oraz bratowa mamy przyjechali z Katowic i wraz z Michałem, moim bratem, udali się na ceremonię. Przybyła niemal cała rodzina, w tym także osoby, których obecności się nie spodziewano. Ceremonia rozpoczęła się od piosenki „My Way”, zaśpiewanej przez przyjaciela taty, a następnie wystąpił zaprzyjaźniony chór, którego głosy podobno „rozsadzały fundamenty”. Cała ceremonia trwała nieco mniej niż godzinę. Po jej zakończeniu wszyscy udali się na cmentarz, gdzie panował spory chaos – liczba samochodów znacznie przewyższała liczbę miejsc parkingowych. Ostatecznie wszyscy zebrali się nad grobem, w którym spoczywają rodzice mamy: dziadek Jasiu i babcia Irena. To właśn...