Przejdź do głównej zawartości

Warszawa. Piątek.


Kupiłem ostatnie bilety siedzące na pociąg w Gdyni do Warszawy. Zawsze robię to z miesięcznym wyprzedzeniem, a teraz po prostu zapomniałem. Udało się jednak. Jechaliśmy w towarzystwie amerykańskiej pary, z Teksasu, z Austin. Jechali tak jak my, do Warszawy, a potem do Kopenhagi. Przegadaliśmy całą drogę. 

W Warszawie Marcin ogarnął salę, ja udałem się do apartamentu i nagrałem film szkoleniowy. Gdy skończyłem, Kot też był gotowy do wyjścia. 

Pojechaliśmy do centrum na obiad. Na Nowym Świecie spotkaliśmy znajomych z pociągu i stwierdziliśmy, że mamy wspólną karmę. Obiecaliśmy odwiedzić ich kiedyś w Austin (choć nie jestem pewien, czy w Teksasie jest coś, co chciałbym zobaczyć). Ale! obok, w Luizjanie są ośrodki Vodou oraz osoby zajmujące się zamerykanizowaną tradycją tej religii (zwane najczęściej Voodoo). Chciałbym zdobyć wiedzę, więc może jednak ich odwiedzimy (Rozmawialiśmy dużo o tym właśnie kobieta jest mocno wkręcona w temat. Dużo opowiadała mi o festiwalach i ośrodkach, z których można czerpać wiadomości. Pokazywała mi cmentarze i groby królowych Voodoo). 

Same obrzędy są dla mnie niezwykle interesujące. Wbrew temu, co mówią ludzie pozbawieni rozumu, Vodou jest rytualnym sposobem kontaktowania się z istotami wyższymi, w celu między innymi uzdrawiania. Aby stać się hounganem (kapłanem) lub mambo (kapłanką), należy przejść szereg inicjacji. Po specjalnych szkoleniach kapłani lub kapłanki uzyskują wiedzę pozwalającą zmieniać rzeczywistość i dostęp do magii, którą mogą wykorzystywać według uznania (tak jak ostry nóż, wiedza magiczna jest neutralna, ani zła, ani dobra). 

Po inicjacji, osoby wtajemniczone kontaktują się z Loa. Są to istoty wyższe (w tłumaczeniu na język katolicki - osoby święte) które mają siłę, aby rozwiązać wszystkie ludzkie problemy, ale wszystko zależy od tego, ile wiedzy i siły duchowej ma kapłan lub kapłanka. Przykładowe Loa to: Loa strzegący bram pomiędzy życiem a śmiercią, reprezentowany przez świętego Łazarza, Loa matczynności, reprezentowana przez Czarną Madonnę (tak, tę z Częstochowy), Loa dobroci reprezentowana przez Matkę Bożą itd.

Wieczorem poszliśmy na drinka do Ramony. Coś się tam dużego wydarzyło. Zmienił się właściciel, a cała załoga poszła na bruk. Obsługiwał nas dość miły, ale niedoświadczony barman (który w weekendy występuje jako Miss Polonia DragQueen). Gdy zrobiło się tłoczno, poległ na drinkach.

Popularne posty z tego bloga

Patong. Trudny dzień.

Od rana próbuję poskładać się emocjonalnie. Trzy miesiące temu zacząłem własną terapię wychodzenia z traum i krzywd, jakich doświadczyłem w dzieciństwie. Ma to pośredni związek z moimi kolejnymi studiami (psychoterapia) i książką, nad którą pracuję (sprawdzam teorię w praktyce). Bezpośrednio zaś jest związane z moimi rodzicami, rodziną i różnego rodzaju zdarzeniami z dzieciństwa. Ostatnio przerabiałem nieobecność ojca w swoim życiu. No i właśnie... Rano zadzwoniła mama. Powiedziała to, co miałem w snach i co ciągnęło się za mną, jak cień - niemożliwe do odczepienia. Przyszły wyniki ojca, między innymi tomografii, którą miał wczoraj. Nie ma już dla niego żadnej nadziei. Rak jest w takim stadium i w tak wielu miejscach, że żadne leczenie nie miałoby sensu. Teraz zaatakował mózg i szybko się rozprzestrzenia. Guzy na móżdżku pozbawią go wzroku i niedługo później uniemożliwią swobodne poruszanie się. Niestety wiem jak takie rzeczy wyglądają, jak postępują i jak długo trwają. Dlaczego jestem...

Pogrzeb ojca

Pogrzeb ojca miał miejsce w sobotę, ostatniego dnia listopada. Urnę z prochami dostarczono przed południem do kościoła „na górkach”, miejscu, w którym w dzieciństwie bawiłem się z rówieśnikami. To były piękne, zielone tereny, które niestety zostały przekształcone i zniszczone przez kościół, który wzniósł ogromną bryłę świątyni. Brat oraz bratowa mamy przyjechali z Katowic i wraz z Michałem, moim bratem, udali się na ceremonię. Przybyła niemal cała rodzina, w tym także osoby, których obecności się nie spodziewano. Ceremonia rozpoczęła się od piosenki „My Way”, zaśpiewanej przez przyjaciela taty, a następnie wystąpił zaprzyjaźniony chór, którego głosy podobno „rozsadzały fundamenty”. Cała ceremonia trwała nieco mniej niż godzinę. Po jej zakończeniu wszyscy udali się na cmentarz, gdzie panował spory chaos – liczba samochodów znacznie przewyższała liczbę miejsc parkingowych. Ostatecznie wszyscy zebrali się nad grobem, w którym spoczywają rodzice mamy: dziadek Jasiu i babcia Irena. To właśn...

Trójmiasto. Piątek 13-tego.

  Trochę ostatnio za dużo jadłem. Wakacje są fajne, gdy człowiek nie ma ograniczeń, ale nabiera się ciała. Jestem za stary, żeby się katować. Liposukcja laserowa zmniejszyła obwód w pasie i przywróciła ustawienia fabryczne. Poza tym, miałem przygody. Ponieważ jadę do Wrocławia (o tym za chwilę), a potem do Ustronia (o tym za dwie chwile), wyszedłem z domu z wielką walizką i plecakiem.  W Gdańsku skorzystałem z automatycznej przechowalni. Wszystko włożyłem do skrzynki, przeczytałem regulamin, zapłaciłem i zamknąłem na kluczyk, który włożyłem do portfela (wszystko w tej właśnie kolejności).  Po zabiegu, zaraz przed przyjazdem pociągu, włożyłem kluczyk, zamek zrobił "klik" i drzwiczki się otworzyły. W środku niczego nie było. Ani wielkiej walizki, ani laptopa z całym moim dorobkiem i danymi z firmy, ani innych ważnych rzeczy. Ktoś wziął wszystko. Świat się zatrzymał. W takich sytuacjach nigdy się nie denerwuję, tylko działam. Rozejrzałem się i stwierdziłem, że jest kamera, p...