Przejdź do głównej zawartości

Trójmiasto. Weekend.

Brakowało mi buddyjskich wibracji. Lubię je, w europejskim wydaniu, gdzie zamiast zakurzonego przepychu panuje czystość i minimalizm. Dawno nie uczestniczyliśmy w takich wydarzeniach w Europie.

Po sobotniej inicjacji Diamentowego Umysłu, spałem jak dziecko. W niedzielę, Marcin wstał przede mną i wziął prysznic, ja nie mogłem się dobudzić, co praktycznie nigdy mi się nie zdarza. Zmusiłem się jednak do działania i 40 minut później siedzieliśmy w taksówce*  

Na miejscu były już tłumy (sprzedano 1350 biletów), ale nasze siedzenia nie były zajęte. To miłe. Mniej fajny był fakt, że większość ludzi była przeziębiona. Podczas śpiewów i błogosławieństw rozpraszało mnie smarkanie wielu ludzi dookoła - szczególnie kobieta siedząca przede mną, chciała się chyba pozbyć mózgu przez nos. 

Uczestniczenie w wydarzeniu kosztowało mnie niewiarygodnie dużo energii. Spotkałem ludzi z przeszłości. Większość spotkań było miłych lub nawet serdecznych, ale jednak wyczerpujących. Mój stary kolega Piotrek, pojawił się tam w ostatnim stadium choroby. Wyniszczony, żółty, ledwo żywy. Dotknął mnie do ramienia i powiedział "jak ty niesamowicie dobrze wyglądasz". Nie ucieszyło mnie to w ogóle, poza tym nie wiedziałem co odpowiedzieć. "Dziękuję" wymknęło mi się z ust, ale już nic więcej nie powiedziałem. Odszedł. A ja szybko oceniłem jego stan i zrobiło mi się ciężej, niż bym przypuszczał.

Po wszystkim, znajomi: Ewa i Daniel, wzięli nas do nowej, gdańskiej gompy**, w Jelitkowie. Ładny budynek wybudowali. Oprócz dużej sali medytacyjnej, jest tam wyciszony pokój spotkań i duża kuchnia, w której można usiąść, pogadać lub napić się czegoś ciepłego. W piwnicy znajduje się też pokój Mahakali, niewielkie pomieszczenie z ogromną statułą tego strażnika. 

Zjedliśmy obiad (coś w rodzaju niedoprawionego gulaszu), pogadaliśmy z ludźmi i wyszliśmy po angielsku, nie żegnając się praktycznie z nikim. Pogoda dopisała, poszliśmy więc deptakiem do Sopotu, a tam na gofry (ja jeszcze później w Wedlu wypiłem gęstą, gorzką czekoladę). 


Taksówką zabrała nas do domu, gdzie padłem. Położyłem się na łóżku i zasnąłem na dwie godziny. 

____________________________

* Z Gdyni do Sopotu taksówka kosztuje 18 złotych. Autobus 4,60*2 plus kolejka 6,50*2.

** Budynek, w którym buddyści medytują (odpowiednik kościoła lub synagogi).

Popularne posty z tego bloga

Patong. Trudny dzień.

Od rana próbuję poskładać się emocjonalnie. Trzy miesiące temu zacząłem własną terapię wychodzenia z traum i krzywd, jakich doświadczyłem w dzieciństwie. Ma to pośredni związek z moimi kolejnymi studiami (psychoterapia) i książką, nad którą pracuję (sprawdzam teorię w praktyce). Bezpośrednio zaś jest związane z moimi rodzicami, rodziną i różnego rodzaju zdarzeniami z dzieciństwa. Ostatnio przerabiałem nieobecność ojca w swoim życiu. No i właśnie... Rano zadzwoniła mama. Powiedziała to, co miałem w snach i co ciągnęło się za mną, jak cień - niemożliwe do odczepienia. Przyszły wyniki ojca, między innymi tomografii, którą miał wczoraj. Nie ma już dla niego żadnej nadziei. Rak jest w takim stadium i w tak wielu miejscach, że żadne leczenie nie miałoby sensu. Teraz zaatakował mózg i szybko się rozprzestrzenia. Guzy na móżdżku pozbawią go wzroku i niedługo później uniemożliwią swobodne poruszanie się. Niestety wiem jak takie rzeczy wyglądają, jak postępują i jak długo trwają. Dlaczego jestem...

Pogrzeb ojca

Pogrzeb ojca miał miejsce w sobotę, ostatniego dnia listopada. Urnę z prochami dostarczono przed południem do kościoła „na górkach”, miejscu, w którym w dzieciństwie bawiłem się z rówieśnikami. To były piękne, zielone tereny, które niestety zostały przekształcone i zniszczone przez kościół, który wzniósł ogromną bryłę świątyni. Brat oraz bratowa mamy przyjechali z Katowic i wraz z Michałem, moim bratem, udali się na ceremonię. Przybyła niemal cała rodzina, w tym także osoby, których obecności się nie spodziewano. Ceremonia rozpoczęła się od piosenki „My Way”, zaśpiewanej przez przyjaciela taty, a następnie wystąpił zaprzyjaźniony chór, którego głosy podobno „rozsadzały fundamenty”. Cała ceremonia trwała nieco mniej niż godzinę. Po jej zakończeniu wszyscy udali się na cmentarz, gdzie panował spory chaos – liczba samochodów znacznie przewyższała liczbę miejsc parkingowych. Ostatecznie wszyscy zebrali się nad grobem, w którym spoczywają rodzice mamy: dziadek Jasiu i babcia Irena. To właśn...

A dzisiaj nie o nas.

Z cyklu "muszę, bo się uduszę".  Prawie nigdy nie wyrażam poglądów politycznych, ale dzisiaj to zrobię, bo męczy mnie "jedyna i słuszna" narracja ciasnych umysłowo, smutnych ludzi, którzy w życiu prywatnym dorobili się nieudanych rodzin, traum i depresji. Zastanawiam się, czy są zwyczajnie tępi i pozbawieni empatii, czy mszczą się na innych za własny ból dupy? Emigracja Spójrzmy na Londyn. Setki tysięcy ludzi wyszło na ulice, bo mają dość pieprzonej różnorodności : emigrantów, którzy żyją z zasiłków i tych, którzy latają z maczetami po ulicach. I jeszcze jednego mają dość - kneblowania! Bo w obecnych czasach "słodkiej poprawności językowej"  nie wolno powiedzieć, że czarny zabił, napadł, albo dokonał przestępstwa. W UK nie upublicznia się rasy przestępców. Ale ludzie mają oczy. Na Tootingu gdzie mieszkałem przez dekadę, w każdym tygodniu ktoś kogoś mordował. I nigdy, przez te wszystkie lata nie była to biała osoba. Brytyjczycy przegłosowali wyjście z Unii...