Pochorowaliśmy się w Sylwestra. Zamówiliśmy sobie szejki lodowe (wiele razy wcześniej je jedliśmy) i kilka godzin później dopadło nas wszystko na raz. Marcina pierwszego, a mnie drugiego. Wymioty, wodnista biegunka, temperatura 39 stopni... Super.
Siłą woli, korzystając z mojej magii, poszedłem zobaczyć przygotowania do zabawy. Natrafiłem na tysiące młodych i zamrożonych ludzi, szaloną muzykę i mnóstwo nieprofesjonalnie umieszczonych fajerwerków. A reszta po indyjsku, czyli słonie, wielbłądy, kozy, krowy, łażące pomiędzy ludźmi z paniką w oczach.
Nowy Rok 2023 przywitaliśmy na dachu naszego domu i stąd obserwacja tego szaleństwa była całkiem przyjemna. Najbardziej podobały mi się czerwone lampiony, puszczane ku czarnemu niebu (ciekawe jak to później spada).
Dzisiaj mamy dietę wodną i bierzemy leki tutejsze, mając nadzieję, że szybko przejdzie.
Do Siego Roku!