Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2023

Burgas-Gdańsk-Warszawa. Podróż.

Dojechaliśmy do Warszawy. W Złotych Tarasach zjedliśmy dużą porcję sushi, potem poszedłem do apteki kupić olejek przeciwdziałający wzdęciom, bo te ciągłe zmiany wywołały duży dyskomfort w moich jelitach. W ogóle muszę się oczyścić, odchudzić i zwolnić. Zawsze żyłem aktywnie, ale to co teraz robimy jest jazdą na maksa. Przez dwa kolejne dni będę prowadził ostatnie warsztaty "niebieskie". Jest to zakończenie 1.5-letnich studiów w tym temacie. Większość dotrwała do końca. Jestem z nich dumny. I z siebie też. Chociaż bardziej chyba zmęczony. Zmęczenie nie jest czymś złym, choć z tego powodu mam zjazd nastroju. A szkolenie przeprowadzić muszę. Rano, nasz młody landlord zawiózł nas na lotnisko. Wypiliśmy kawę i doszliśmy do bramki. Widzieliśmy jak samolot ładuje, jak wychodzą z niego ludzie i wyjeżdżają bagaże. Następnie autobusy podwiozła nas. Wsiedliśmy I odlecieliśmy. Wszystko trwało 24 minuty, od ładowania do momentu, gdy wsiadaliśmy do samolotu. Nie ma możliwości, żeby ktoś zd...

Pomorie. Praca i zabawa.

Odpoczynek w moim wydaniu, to bardzo aktywna czynność. Pracuję rano i często wieczorem, tak przynajmniej 4 godziny dziennie. Ale zaraz... jak idę na plażę, robię tik-toki, nagrania na Instagrama i wykłady na YouTube. To przecież moja praca. A jak spaceruję, to ciągle odpowiadam na zapytania studentów, coś im tam przesyłam i coś sprawdzam. Więc w sumie, cały czas pracuję. Wczoraj mocno się wkurzyłem, bo dostałem e-maila od firmy rządowej, nadzorującej emerytury. No i pod groźbą kary, żądali abym natychmiast się zalogował i uzupełnił jakieś brakujące dane. Księgowa nie odpowiadała, a ja w ogóle nie rozumiałem o co oni mnie pytają. Poza tym do zalogowania się do ich systemu, potrzebowałem numerów, które miały być na jakiś listach. Musiałem szukać na dysku księgowym starych listów i metodą prób i błędów wpisywałem jakieś kody. W końcu mi się udało. Musiałem wypełnić sprawozdanie i odpowiedzieć na wiele pytań, tak zadanych, że zacząłem w końcu zwyczajnie klikać na przypadkowe odpowiedzi. Gd...

Pomorie. Spokój i podróż w przeszłość.

Po dwóch godzinach snu, taksówka zawiozła nas na lotnisko w Gdańsku. Napiliśmy się kawy i wsiedliśmy do boeninga. Oczywiście miejsca w drugim rzędzie, tak jak lubię. Lot był raczej trzęsący, nie wiem czemu, bo pogoda piękna. Była mgiełka. Czy to ona spowodowała turbulencje?  Nasz landlord okazał się młodym, przypakowanym (trenuje boks) cis-facetem. Bardzo miły. Odebrał nas z lotniska i pokazał najważniejsze punkty w mieście. Apartament mały, ale przyjemny. Na parterze, przy plaży. Trzeba tylko przejść przez wąska uliczkę, aby znaleźć się nad morzem. Wieczorem padałem na twarz, ale musiałem przeprowadzić zoom. A zaraz potem poszedłem spać i spałem do 10 rano. Marcin też. Potem pracowałem trzy godziny i gdy skończyłem, poszliśmy na kawę i lody. W drodze pokazywałem miejscowość rodzicom. Przez całe 45 minut. Miasteczko jest czyste, senne i raczej bezludne. Do końca miesiąca raczej odpoczniemy.

Wrocław.Praca.

Do Wrocławia przyjechaliśmy pociągiem, wioząc ze sobą trzy łóżka do masażu. Poszło gładko, łóżka były lekkie i z łatwością zmieściły się pod siedzenia. Później tramwajem trzy przystanki do centrum szkoleniowego. Taksówka by nas nie wzięła, bo łóżka za duże. Zresztą teraz w autach pracujących jaki taxi, w ich bagażnikach, montuje się butle na gaz i czasami trzeba walizki na kolana wkładać. Średnie rozwiązanie. Szkolenie bardzo udane. Grupa fajna, choć temat trudny i męczący. W niedzielę byłem raczej wyczerpany. Na szczęście w pociągu poznałem Anię, ratowniczkę medyczną. Poszliśmy na piwo i gadaliśmy o pierdołach. Marcin zaś znalazł rozmówcę w przedziale. Odskocznia była nam potrzebna. Teraz przed nami dwie godziny snu, a potem na lotnisko i fru - dalej.

Warszawa. Praca.

Bardzo lubię swoją pracę i mam nadzieję, że będę ją lubił w przyszłości. Owszem, czasem jestem zmęczony: zmianami, podróżami lub nadmiarem spraw. Ale to dobre zmęczenie raczej szczęśliwe. Zmęczenie po którym dobrze się śpi. Dzisiejsze szkolenie super, aczkolwiek nie zabrakło stresu. Dwie osoby poległy w łóżkach z gorączką, a jednej dzieciak się tak rozchorował, że pogotowie trzeba było wzywać (nie znam jeszcze finału). Współczuję jej, bo bardzo chciała być na warsztatach. Może jutro jej się uda? Jutro po południu jedziemy do Gdyni. Nie wiem jak się zabierzemy, bo mamy dwie dodatkowe walizki (zakupowaliśmy trochę, może trochę za dużo). A i jeszcze dwa plecaki.  Od poniedziałku mam tyle pracy, że muszę to sobie jakoś zaplanować i poukładać, żeby nie oszaleć. Poza tym każdego popołudnia prowadzę szkolenia on-line dla nowych grup. A w piątek jedziemy do Wrocławia, bo będę miał kolejne warsztaty.

Londyn-Warszawa. Lot.

Wizzair jest bardzo popularną linią lotniczą i samoloty są zazwyczaj pełne. Zawsze wybieram (za dopłatą) miejsca w drugim rzędzie, na początku samolotu, bo tam najmniej trzęsie. Ściągam film, albo serial z Netflixa, kupuję jakieś drobne przekąski i wodę. Tanie linie lotnicze nie dają jedzenia, ani nawet wody bezpłatnie. W fotelach nie ma telewizorów, więc trzeba sobie radzić samemu.

Londyn. Życie nocne.

Aneta zabrała nas na koncert muzyki alternatywnej, do klubu 100, na Oxford Street. Marcin się umęczył, ale mnie się podobało. Nie da się jednak zapamiętać linii melodycznej żadnego utworu. Soho się nie zmieniło. Mnóstwo ludzi w pubach, wewnątrz i na zewnątrz. Piją od 12 w południe, do 23 wieczorem. Jeśli mają siłę, migrują z pubów, do klubów. A niektórzy jeszcze później na dyskoteki. Jeśli wezmą kokainę i dalej im nie wystarcza, udają się na after party, od 6 rano do południa. No, a potem otwierają puby.

London. Zakupów szał.

Wpadliśmy do Londynu, do pracy i na zakupy. Samolot wylądował punktualnie, pojechaliśmy do domu, spać. Niestety różnica czasowa spowodowała, że sen był płytki nocą, a rano, gdy trzeba było wstawać,  poczuliśmy zmęczenie.  Szkolenie się udało, aczkolwiek kilka osób nie dojechało z powodu przeziębienia. W czerwcu. Dziwne. Zaliczki jednak im przepadły. Muszę stać na straży firmy i jej interesów. A dzisiaj poszliśmy na zakupy. Powstała cała dodatkowa walizka ciuchów. Muszę dodać dodatkowy bagaż do biletu... W czwartek wylatujemy, od piątku zaczynam szkolenie w Warszawie. 

Nowy Jork - Zurich - Warszawa. Ponad chmurami.

Ostatni dzień w Nowym Jorku upływa szybko. Śniadanie, spacer, nagranie tik-toka o korzyściach płynących z uziemiania, kawa, toaleta i metro: najpierw "szóstką" potem "E" na stację Jamajka, następnie "Powietrzny Pociąg" i w końcu autobus (bo remont).  Na lotnisku wszystko idzie sprawnie. JFK jest modułowe i nie stanowi (tak jak inne nam znane) całości. Terminale są osobnymi kompleksami, dość małymi, ale dzięki temu nie stoi się do odprawy godzinami. Wsiadamy do samolotu i okazuje się, że będziemy czekać. Plan szybkiego dolotu szlag trafia. Jeszcze przed startem wiemy, że nie zdążymy na przesiadkę. W Zurichu wysiadamy i od razu kierujemy się do kasy wymian biletowych. Z kilku propozycji (o 7:30 rano) wybieramy lot w południe. Po zamianie, upominam się o voucher na śniadanie, w ramach rekompensaty za czekanie. Dostajemy łącznie bileciki na 40 CHF (185 złotych), co ledwo starcza na śniadanie (kanapka z szynką kosztuje 65 złotych). Na Wilanowie zostawiamy waliz...