Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2024

Bronisław 3.11.1948 - 28.11.2024

Runęła skała. Tak to widzę na poziomie mentalnym. Skała trudna do zdobycia, często obca w dotyku, zwrócona kamienną twarzą gdzieś, gdzie akurat nie przebywałem. Wielka skała, na wzór której powstałem, przynajmniej w części. Po ojcu na poziomie astrologicznym dostałem Plutona w I domu. Obdarzył mnie sposobem bycia skorpionim: ukrytą złośliwością i umiejętnością planowania oraz czekania na właściwy czas. Nic więcej. Mama zadzwoniła, gdy jedliśmy lunch. Piłem akurat czekoladowe smoothie, gdy usłyszałem "ojciec zmarł o 4:15". Nie do końca pamiętam co się działo chwilę później. Wiem, że próbowałem się uspokoić i czułem smak czekolady w ustach.  Jestem na drugim końcu świata. Sprawdziłem połączenia. Do Bangkoku mógłbym dojechać w 12-18 godzin. Trzeba by wszystko zostawić, spakować się... loty do Warszawy to kolejne 20 godzin. Później jakoś musiałbym dojechać do Częstochowy. A pogrzeb zaplanowano na sobotę, na południe. Nie ma możliwości, żebym dał radę. Po drugie nie chcę. Bardzo n...

Patong. Trudny dzień.

Od rana próbuję poskładać się emocjonalnie. Trzy miesiące temu zacząłem własną terapię wychodzenia z traum i krzywd, jakich doświadczyłem w dzieciństwie. Ma to pośredni związek z moimi kolejnymi studiami (psychoterapia) i książką, nad którą pracuję (sprawdzam teorię w praktyce). Bezpośrednio zaś jest związane z moimi rodzicami, rodziną i różnego rodzaju zdarzeniami z dzieciństwa. Ostatnio przerabiałem nieobecność ojca w swoim życiu. No i właśnie... Rano zadzwoniła mama. Powiedziała to, co miałem w snach i co ciągnęło się za mną, jak cień - niemożliwe do odczepienia. Przyszły wyniki ojca, między innymi tomografii, którą miał wczoraj. Nie ma już dla niego żadnej nadziei. Rak jest w takim stadium i w tak wielu miejscach, że żadne leczenie nie miałoby sensu. Teraz zaatakował mózg i szybko się rozprzestrzenia. Guzy na móżdżku pozbawią go wzroku i niedługo później uniemożliwią swobodne poruszanie się. Niestety wiem jak takie rzeczy wyglądają, jak postępują i jak długo trwają. Dlaczego jestem...

Tajlandia. Rajskie wyspy.

Tajlandia jest piękna! Dzisiaj poznaliśmy jej dziewiczą stronę. Dziewictwo co prawda stracone, rozdeptane, zbeszczeszczone globalizacją, ale został jeszcze ślad świętości. Zachowałem się dzisiaj jak typowy introwertyczny dupek. Nie miałem najmniejszej ochoty poznawać nowych ludzi i mimo, że starali się być wobec mnie mili, odpłacałem im szorstkością i obojętnością. W końcu zostawili mnie w spokoju i przestali się starać, a ja bawiłem się lepiej niż planowałem. Nie do końca wiem, czemu tak dzisiaj się zachowywałem. Być może mam dość byle jakich i przelotnych znajomości?  Ale z dnia czerpałem ogromną radość.

Patong. Słonie.

Nigdy nie przypuszczałem, że obcowanie ze słoniami spowoduje u mnie tyle radości i beztroskiego śmiechu. Te olbrzymie ssaki są moimi ulubieńcami i bez oporów zgodziłem się na taką aktywność, jednak bezpośredni kontakt przeszedł moje oczekiwania. Bawiłem się jak dziecko, Marcin także. Po wielu godzinach chybotliwej jazdy po dżungli, wykąpaliśmy się z olbrzymami i pojechaliśmy do mieszkania umyć się tradycyjnie, pod ciepłym prysznicem. Potem plażowaliśmy do wieczora. Upał uniemożliwiał zbytnią aktywność.

Patong. Pocą, to się nogi nocą.

Nagle przypomniało mi się głupie przysłowie. Nawet zaśmiałem się w głowie, nie zmieniając jednak mimiki.  Siedzę w koszu plażowym, zaraz obok burzących się fal i odpoczywam patrząc na nie. Towarzyszą mi: lampka wina i woda mineralna. Marcin w mieszkaniu, ogląda jakiś serial. Ja wieczorami lubię wychodzić. Pocą mi się stopy. Mimo późnej pory, jest ciągle ciepło. Rozgrzane ciała, rozszerzone naczynia krwionośne, przyciągają komary. Smarujemy się olejkami eterycznymi z DEET'em. Preparat uniemożliwia insektom nawiązanie kontaktu. Nie zabija ich, ale dezorientuje, a gdy znajdą się w pobliżu, paraliżuje ich system nerwowy. Póki co ugryzły mnie dwa, Marcina także, w miejsca bez olejku. Straszne są. W Afryce trzeba brać dodatkowo tabletki. Tutaj malaria jest rzadka (ale możliwa), bardziej jednak grozi nam denga i zika. Muszę zrobić plan szkoleń na przyszły rok. Mam kilka zaproszeń do różnych miejsc. A może zrobić sobie przerwę? Muszę o tym pomyśleć.

Patong. Wypoczynek.

Trwają upały. Na plaży toczy się leniwe życie, polegające na biernym korzystaniu z różnych rozkoszy. Wypoczywam na leżakach i słucham szumu fal andamańskiego morza. Czasami spokój zakłócają handlarki oferujące wszystko, co jest mi akurat niepotrzebne: wisiorki i bransoletki z muszelek, skórzane przedmioty, okulary przeciwsłoneczne, grillowane pająki nadziane na patyczki i inne tego typu rzeczy. Macham ręką w odmowie.  Słucham też książek. Nauczyłem się tej umiejętności w podróży, gdy trzęsło i trudno było czytać. Poza tym w dzieciństwie, babcia Hela czytała mi lektury szkolne. Potem, gdy byłem starszy i nie "dukałem już straszliwie", czytaliśmy sobie książki na zmianę, rozdział po rozdziale. Umiem więc słuchać i nie tracić niczego z treści. W grudniu jedziemy na Mönlam. Jak co roku. Skoczymy (5 godzin lotu) do Bodhgaji na miesiąc i pod świątynią Mahabodhi będziemy śpiewać pieśni oraz wznosić modły. Dzisiaj kupiłem bilety i dopiero uświadomiłem sobie, że w paszporcie którym si...

Patong. Plaża.

Pogoda ustabilizowała się po nagłych i trudnych do przewidzenia monsunowych deszczach. Temperatura nieco wzrosła, ale na szczęście lekki, nadmorski wiatr pozostał. Bez tego, nie dałoby się wytrzymać. Bezustannie zachwycamy się błękitem nieba i morza. Wygląda tak, jakby ktoś dodał niebieskiego barwnika. I te złote plaże. Naprawdę ten rodzaj piasku błyszczy w słońcu jak złoty brokat. Pijemy dużo soku że świeżych kokosów. Zrywają je i wkładają do lodu. Gdy zamówisz, odłupują górną część maczetą i wkładają słomkę. Takie kokosy prosto z drzewa mają czasami dwie pełne szklanki wody. Potem zamienia się ona w miąższ i zupełnie zmienia smak. Często korzystamy z leżaków. Przywożą je o 8 rano, gdy jeszcze śpimy. Rozkładają i ustawiają parasole. Gdy wychodzimy z domu, w samo południe, połowa leżanek jest zajęta. Jemy lunch i wracając, szukamy dogodnego miejsca. Przyjemność kosztuje 15 złotych za osobę, bez limitu czasowego. Leżymy w cieniu kolorowych parasoli do dwóch godzin. Później ja, wracam i ...

Patong. Życie nocne

Społeczność Patongu jest głównie pochodzenia tajskiego, a zauważalne mniejszości to osoby z Birmy, Indii oraz Chin.  Tajowie i Tajki oferują "wszystko na sprzedaż" i tutaj nie ma wyjątku. Czarny rynek jest równie oficjalny, jak międzynarodowe supermarkety, a nielegalną prostytucja jest obrazem paradoksu, w jakim żyjemy. Każda osoba tutaj, wykonuje zawód o wielu specjalizacjach, na końcu każdego jest sprzedaż siebie samej. To mi trochę przeszkadza. Lubię nawiązywać znajomości, tutaj miałbym same kontrakty.  Niemniej jesteśmy zauroczeni przyrodą, pogodą a ofiarność lokalnych jednostek traktujemy jako wakacyjną przygodę.

Patong. Miejsce Nocnych Szaleństw na Phuket

Wypoczywamy dzisiaj na plaży. Pijemy bezalkoholowe drinki, głównie świeże kokosy, colę zero i shaki. Obserwujemy ludzi snujących się po plaży, najprawdopodobniej skacowanych po Halloween. My nie mamy po czym, bo wczoraj wznieśliśmy toast winem i po małej lampce, poszliśmy spać (zmęczenie po podróży). Poniżej kilka informacji o miejscu, gdzie będziemy mieszkać do końca listopada (później najprawdopodobniej przeniesiemy się gdzieś w głąb Tajlandii). *** Patong (tajski: ป่าตอง) to jedno z najbardziej rozchwytywanych miejsc na zachodnim wybrzeżu Phuket w Tajlandii, z powierzchnią 16,4 km² i populacją wynoszącą około 19 346 mieszkańców. Miasteczko przyciąga turystów szukających zarówno relaksu na plaży, jak i intensywnej zabawy nocą. Plaża Patong Plaża Patong, mająca 2850 metrów długości i ma zadatki na bycie rajem. Życie nocne w Patong kręci się głównie wokół dwóch miejsc: Bangla Road i "Paradise Complex". Bangla Road to świetne miejsce dla heteroseksualnych imprezowiczów, a Para...