Taksówka przyjechała o czasie. Miała trochę problemów z manewrami wokół palm, ale kierowca był okazał się doświadczony. I silny. Wziął nasze walizy i wrzucił do bagażnika. A potem naprawdę sprawnie wjechał na trasę szybkiego ruchu i wymijając ciężarówki, jechał prawie setką. Indusi mają świetne drogi. To im trzeba przyznać. Pociąg był już podstawiony. Okazało się, że na niewielkiej stacji są schody ruchome, a chodniki w doskonałym stanie. Niebo! Pociąg miał z 50 wagonów. Oczywiście pierwsza klasa sypialna była na drugim końcu składu (zawsze i wszędzie tak mamy). Szliśmy i szliśmy. Narzekać jednak nie ma na co. Przedział okazał się czysty i wygodny. Chwilę potem pojawił się pan od pościeli, przygotował nam łóżka. Następnie zjawił się kelner i spisał co będziemy jeść na lunch. Po nim pojawił się wesoły chłopak "od zapachów" i rozpylił na ściany i firanki coś kwiatowego. Czwarty gość nas zaskoczył. Przyszedł z termosem i kubkami. Miałem ochotę na kawę, a dostałem zupę pomidorow...
Zamiast szukać smaków z dzieciństwa, lepiej odkrywać nowe i iść kierunku słońca, dopóki nie zamienisz się w popiół. Telomery mają określoną długość, ale i tak lepiej skręcić kark tańcząc, niż czekać w uśpieniu na ostatni, możliwy podział komórek. Nie musisz rozumieć, a ja tłumaczyć...